Tak zwane „metody pozytywne” zataczają w psiarskim środowisku coraz szersze kręgi. Nie ma już chyba osób, które nie słyszałyby o nauce z wykorzystaniem nagród, a wśród wszelkich możliwości niezmiennie króluje nagradzanie jedzonkiem.
Jednocześnie, co jakiś czas słychać opinie o potencjalnej szkodliwości takich metod. To jak z tymi smaczkami jest?
Czy smaczkowanie zawsze jest „bezstresowe” dla psa?
Generalnie fajnie jest dostawać coś pysznego. Trochę mniej fajnie jest, jeśli coś pysznego zabierają „za karę”, ale wciąż nie jest to nic wyraźnie zagrażającego czy bolesnego. Rzeczywiście widzimy więc, że większość psiaków dobrze odpowiada na takie metody.
No dobrze, ale przecież „większość” to nie „wszyscy” ?
Kiedy smaczek może nam przeszkadzać?
Oczywiście wszystkich możliwych opcji nie będziemy w stanie przeanalizować! Natomiast z grubsza możemy przyjąć, że mamy dwie podstawowe grupy psiaków, z którymi trzeba dokładnie przemyśleć temat wprowadzania smaczków do pracy: psiaki lękliwe oraz takie z problemem z agresją.
Ilekroć podobne tematy pojawiają się w internetowych dyskusjach, niezmienną i najczęściej powtarzaną radą jest „dawaj mu smaczka!”, albo „zachęć go do podejścia jedzeniem” albo wszelkie inne warianty ? Tymczasem możemy narobić tym sobie więcej problemów, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać!
Zacznijmy od psiaków lękowych i wymagających powolnego oswajania.
Oczywiście, budowanie pozytywnego skojarzenia z nowymi bodźcami jest bardzo ważne i tutaj jedzonko będzie niezłym narzędziem. Jednocześnie musimy pamiętać, że dla psów zdobywanie pożywienia jest jedną z podstawowych, elementarnych potrzeb, głęboko zakorzenioną w ich naturze. To powoduje, że psiaki często mają problem ze świadomym zrezygnowaniem z jedzenia. Kiedy więc zaczynamy wabić naszego podopiecznego smaczkiem, próbując zachęcić go do podejścia do nowego bodźca, bardzo często zamiast budować dobre skojarzenia, w istocie wywołujemy mnóstwo negatywnych emocji!
W końcu nasz pies bardzo chce nasze jedzonko, ale często równie mocno nie chce podchodzić bliżej czegoś, co go przeraża, To powoduje ogromny natłok przeciwstawnych emocji, gdzie prym na ogół wiedzie frustracja. Nawet jeśli psiakowi uda się zdobyć smaczka, mało prawdopodobne, by to pozytywne doznanie „wyrównało” ilość hormonów stresu i lęku, które wyzwoliła ta „wewnętrzna walka”.
Inną kwestią jest, że powtarzające się podobne doświadczenia z czasem uczą psiaka, że tam gdzie pojawia się jedzenie, w istocie czai się podstęp – to przecież nieomylny znak, że zaraz pojawi się coś strasznego. Warunkowanie instrumentalne to przecież nie jedyne znane nam warunkowanie – nie możemy podczas pracy zapominać o warunkowaniu klasycznym, pawłowskim.
Jeśli już przy różnych warunkowaniach jesteśmy…
Pamiętajmy, że nie da się uwarunkować emocji tak, jak warunkujemy zachowanie. Podając smaczka, kiedy pies się boi wcale nie sprawimy, że będzie bał się częściej. Ale analogicznie – podając jedzenie w momencie, w którym psiak zbliża się do przerażającego bodźca, nie zmniejszamy jego strachu. Ta prawidłowość ma związek z różnicą między dwoma różnymi rodzajami oddziaływania.
Emocje możemy warunkować za pomocą warunkowania klasycznego, odkrytego przez Iwana Pawłowa. Słynny eksperyment z śliniącymi się psami jest znany chyba każdemu psiarzowi. Jednocześnie, pamiętać musimy o tym, że psy nie podejmowały świadomej decyzji o pobudzeniu ślinianek to produkcji zwiększonej ilości śliny. Ten odruch warunkowy powstał poza poziomem ich świadomości, jako bardzo prosta odpowiedź układu neurologicznego na bodziec.
Jeśli więc wystarczająco często pokażemy naszemu psu smaczek, a następnie rozpocznie się sytuacja trudna, generująca dużo napięcia, to właśnie za pomocą warunkowania klasycznego utrwalimy naszemu podopiecznemu coś zupełnie przeciwnego od tego, na co mieliśmy nadzieję!
Teraz przejdźmy do drugiego rodzaju utrwalania nowych zachowań.
Warunkowanie instrumentalne, zwane skinnerowskim (od nazwiska badacza – Burrhusa Skinnera). Ten rodzaj oddziaływań jest nieco bardziej skomplikowany niż warunkowanie klasyczne. To tutaj znajdziemy cały kwadrat wzmocnień. To również z niego korzystamy chociażby ucząc naszego psiaka takiej komendy jak „siad” czy „leżeć”.
Jeśli za każdym razem wydamy smaczka tuż po tym, jak nasz podopieczny opadnie na tyłek, to z czasem wytworzy on skojarzenie, że siadanie jest rodzajem pewnego „guzika”, którego wciśnięcie uruchamia „wyrzutnię”. Bardzo łatwo możemy zauważyć, że w tym przypadku podjęte zachowanie jest wynikiem świadomej decyzji psiaka. To w ten sposób warunkujemy zachowanie.
I nareszcie przyszedł czas, na temat smaczkowania psów agresywnych!
Większość psów podejmuje zachowania agresywne, bo w istocie chce wyrzucić kogoś, lub coś ze swojej przestrzeni. Z różnych powodów nie czują się one bezpiecznie i komfortowo z obecnością jakiegoś bodźca i akurat podejmują taką strategię radzenia sobie, która opiera się na zmuszeniu do wycofania się, tego niefajnego. To dlaczego to robią, to temat na zupełnie inną notkę ? Natomiast dla nas, dzisiaj, najistotniejsze jest właśnie to, że pies agresywny dąży w istocie do zwiększenia odległości od bodźca.
Tymczasem, w naszej praktyce, bardzo często spotykamy się z próbami radzenia sobie z agresją (szczególnie wobec ludzi) na zasadzie podawania jedzenia coraz bliżej trudnego bodźca. Przeanalizujmy więc, co wtedy dzieje się w głowie naszego podopiecznego!
Przypomnijcie sobie to, co pisałam o warunkowaniu instrumentalnym. Tutaj tym „guzikiem” który „zwalnia” smaczka staje się podejście do bodźca. Jednocześnie pamiętajmy o tym, jaka zwyczajowo jest motywacja do podjęcia zachowań agresywnych! Przecież psiak w istocie chce, żeby ten bodziec zniknął z jego przestrzeni. Rośnie frustracja i dyskomfort.
Psiaki z problemami z agresją zazwyczaj same przez się mają problemy, żeby wycofać się z trudnej sytuacji – to właśnie dlatego zachowują się, tak jak się zachowują. Jeśli nagradzamy je za wchodzenie w takie sytuacje, instrumentalnie warunkujemy odruch by coraz mocniej ładować się w „kłopoty”, jednocześnie wywołując duże napięcie emocjonalne. Podobnie jak w przypadku psów lękowych, przyjemność związana z pozyskaniem smaczka bardzo często nie jest wystarczająco silna, by zatrzeć negatywne wrażenia, więc w istocie klasycznie warunkujemy skojarzenie, gdzie bodziec=frustracja, złość, rywalizacja, etc..
Ponownie więc, na dłuższą metę okazuje się, że raczej pogłębiamy problem niż go rozwiązujemy!
To oczywiście tylko najpowszechniej występujące przykłady. Mamy tu jeszcze mnóstwo zmiennych, które będą wpływały na to, jak psiaki będą odpowiadały na smaczkowanie.
Nieustannie musimy jednak pamiętać o tym, że jedzenie, jak każdy inny element treningu, jest tylko NARDZĘDZIEM, nie zaś magicznym lekiem na całe zło. Każdorazowo musimy aplikować je bardzo uważnie, po starannym przeanalizowaniu zarówno przyczyn problemów, czy też pożądanych rezultatów, jak i rzeczywiście wywoływanych i wzmacnianych zachowań i emocji.