Prawie każdy z nas kiedyś w życiu się przeprowadzał, lub kiedyś się przeprowadzi. Doświadczenie samo w sobie już jest wydarzeniem mocno angażującym, bywa dość stresujące, wymagające świetnej organizacji, odpowiedniej logistyki. A teraz jeszcze dołóżmy do tej przeprowadzki psa… No i recepta na milion małych kryzysów po drodze gotowa. Żebyście mieli ich troszkę mniej, jeśli przymierzacie się do tej szalonej i oby równie cudownej jak moja, zmiany miejsca zamieszkania, postanowiłam podzielić się doświadczeniami i wnioskami :).
Wybór mieszkania…
Niezależnie czy kupujemy, czy wynajmujemy, poza czynnikami które wzięlibyśmy pod uwagę uwzględniając nasz komfort, musimy jeszcze przemyśleć wybór pod kątem komfortu naszego czworonoga. Ja pod uwagę brałam kilka kluczowych i parę dodatkowych czynników:
– co oczywiste – psiolubność mieszkania 🙂
– bliskość terenów zielonych na szybkie spacery i bliskość dużych parków/lasów na spacery długie i eksploracyjne
– rozkład mieszkania umożliwiający psu wyciszenie
– lokalizację względem dobrej przychodni weterynaryjnej
– piętro i wysokość schodów. Haker jest jeszcze młody i zdrowy, a ja w razie czego na wysokość trzeciego piętra go wniosę, więc był to czynnik dodatkowy, ale gdybym miała nowofunlanda, to zdecydowanie szukałabym mieszkania na parterze lub z windą.
– dźwiękoszczelność ;). I to czynnik, który akurat w moim przypadku nie tyle był związany z uciążliwością mojego psa dla sąsiadów, bo czarny jest pod tym względem całkiem grzecznym pieskiem. Chodziło raczej o dźwięki od sąsiadów, które mnie nie sprawiłyby najmniejszego problemu, ale dla psa, który ostatnie 2 lata spędził w domu, a nie w bloku, mającego tendencję do stróżowania, byłyby trudne do zniesienia.
Przed przeprowadzką
Każda przeprowadzka wiąże się z emocjami. Większymi lub mniejszymi ;). A nasze emocje zawsze wpływają na naszego psa! Sama przekonywałam się o tym niemal namacalnie przez ostatnie pół roku, każdego jednego dnia :). Szerzej o tym na pewno napiszę Wam w osobnym poście, ale teraz zaznaczę tylko, żebyście w tym szaleństwie nie zapomnięli o psie :). Długie spacery między pakowaniem pudeł czy toreb, wypad nad wodę na dzień czy dwa przed przeprowadzką, pomogą nie tylko czworonogowi, ale i Wam samym. Koniecznie zaopatrzcie się w gryzaki, lick matę, konga, matę węchową czy cokolwiek innego, co może pomóc Waszemu psu w wyciszeniu w tym trudnym okresie. Z własnego doświadczenia – polecam też dopilnować przed szaleństwem przeprowadzkowym wszystkich kwestii związanych z psim zdrowiem – sprawdzić terminy szczepień, odbyć ewentualną wizytę kontrolną przed przeprowadzką. W szaleństwie łatwo później o tym zapomnieć.
W trakcie przeprowadzki.
U mnie ten etap „przeprowadzania się” trwał jakieś 5 dni. Nawet jeśli jesteście najambitniejszymi osobami pod słońcem (jak ja XD) warto sobie na ten czas zarezerwować pomoc w opiece nad czworonogiem. Kogoś, kto zostanie z psem w starym mieszkaniu, dopóki nowe nie będzie gotowe na jego przyjęcie, pójdzie z psem na długi spacer, zmęczy go psychicznie, a Wam pozwoli się rzucić w wir przewożenia i rozpakowywania pudeł. Nie zapomnijcie w nowym mieszkaniu stworzyć miejsca wypoczynku dla Waszego psa :).
Wejście do mieszkania.
Tego podpunktu w ogóle by nie było, gdyby nie numer, jaki wywinął mi mój cudny pies.
Haker nie ma problemów z adaptacją w nowych miejscach. Ta przeprowadzka nie była jego pierwszą… No ale. Jak to zwykle bywa, skoro wcześniej wszystko szło jak po maśle, to musiał się pojawić problem. Haker po raz pierwszy w życiu zobaczył klatkę schodową. I wpadł w totalną histerię. Pierwsze wejście do mieszkania skończyło się na wnoszeniu wyrywającego się, 30 kilogramowego psa na 3 piętro. Bo ja wtedy też wpadłam… może nie w histerię, ale na durny pomysł :D. W naszym przypadku taka reakcja była do przewidzenia i pewnie nawet bym przygotowała na to psa wcześniej, gdyby mój mózg w ogóle w tamtym okresie normalnie funkcjonował, a nie był bombardowany skrajnymi emocjami na zmianę ;). Było do przewidzenia, bo:
1. To była pierwsza ciasna, ciemna i klasyczna klatka schodowa w jego życiu – za szczeniaka mieszkał w wielkiej płycie z windami, później w domu z otwartymi schodami, w jasnym korytarzu.
2. Nieco ponad miesiąc wcześniej pofrunął ze śliskich schodów i schody generalnie były wtedy trochę straszne.
W każdym razie – strach trzeba było odpracować. Kilka dni wychodziłam na spacery z nim z 20 minutowym marginesem czasu – na mierzenie się ze straszliwymi schodami. Wyposażona w najlepsze smakołyki i cierpliwość na tony, odpracowywałam problem.
Samo wejście do mieszkania okazało się być znacznie mniej stresujące. Pozwoliłam czarnemu powąchać każdy zakamarek i kąt, pokazałam mu gdzie będziemy spać, gdzie jeść, oswoiłam z codziennymi sprzętami. Zrobiłam sobie 2 dniowe wolne, żeby móc pobyć w nowym miejscu z psem, zostawiając go jedynie na krótkie chwile. Jednocześnie nasz kennel dojechał dopiero po 2 dniach – i to chyba jedyna rzecz, którą dzisiaj zrobiłabym inaczej. Jak tylko przywieźliśmy klatkę, zanim jeszcze zdążyłam ją zmontować, mój pies już leżał na jej podłodze i zdecydowanie było widać, że bardzo mu jej brakowało – w niej dużo głębiej spał, lepiej odpoczywał, szybciej się wyciszał, niż w nowym dla siebie mieszkaniu.
Po przeprowadzce…
Po pierwsze spokój :). Serio. Dla psa taka nagła zmiana miejsca też jest mocno stresująca. Znasz swojego psa najlepiej – sam będziesz widział, czy będzie potrzebował więcej snu i spokoju, czy jednak chętnie pójdzie z Tobą na długi spacer. Ale niezależnie od tego, czy wybierzecie wspólną drzemkę, czy jednak zwiedzanie zakamarków, przez pierwszy tydzień zadbaj o wyciszenie w nowym domu. A spacery, na które wspólnie chodzicie, niech skupią się na eksploracji, poznawaniu nowych miejsc, zapachów, rytuałów spacerowych. Jeśli w starym lokum zmagaliście się z jakimikolwiek problemami z zachowaniem psa, to wykorzystaj przeprowadzkę jako moment wprowadzenia nowych zasad funkcjonowania – i egzekwuj je od pierwszego dnia! Obiecuję, że na ten temat napiszę jeszcze post, bo u nas poprzeprowadzkowa rewolucja w psim życiu odbyła się na wielu polach i dała fenomenalne efekty ;).
Podsumowując – nie dajcie się zwariować, bo tylko spokój może Was uratować 😉