Zacznijmy sobie dzisiaj od drugiej strony – tej ludzkiej!
Człowiek jest zwierzęciem społecznym, tworzącym skomplikowane struktury, zdolnym do nawiązywania relacji z wieloma osobnikami, zarówno tego samego, jak i innych gatunków. Te umiejętności społeczne przez długi czas były jedną z podstawowych strategii przetrwania – zwarte, dobrze zgrane grupy funkcjonowały lepiej, traciły mniej członków i generalnie osiągały sukces ewolucyjny.
Dlatego zdolność do adekwatnego rozpoznawania i reagowania na stany emocjonalne i komunikaty innych, stała się dla nas swoistym gwarantem przetrwania.
I tak, wiem, że istnieją ludzie introwertyczni, nieśmiali, niechętni do nawiązywania bliskich kontaktów z innymi, samowystarczalni i tak dalej! 😉 Pamiętajcie, że mówimy tu o pewnej ogólnej, gatunkowej tendencji.
Co to oznacza, dla nas jako przewodników psów?
Żaden „wbudowany” w mózg mechanizm z założenia nie może być doskonały, czy bardzo precyzyjny. Te najbardziej podstawowe automatyzmy wodzą nas czasem na manowce. Jednym z takich „fałszywych przyjaciół” jest pareidolia. Czyli tendencja do postrzegania znajomych kształtów w przypadkowych obiektach.
To pareidolia odpowiada za to, że widzimy w przepływającej nad głową chmurze, królika, czy psa. To ona również sprawia, że dziura w drzewie, czy kilka sęków na desce przypomina nam twarz o takim czy innym wyrazie.
I to właśnie ona jest tym, co sprawia, że w ogóle zadajemy sobie tytułowe pytanie: „Czy pies może się uśmiechać?”.
Na pierwszy rzut oka, odpowiedź brzmi „jasne!”. Rzeczywiście, psiaki dysponują sporą ilością mięśni, które mogą nadać ich pyskom taki uśmiechnięty wyraz. Mamy w końcu oczy i linię pyska – jeśli kąciki fafli uniosą się w górę, a powieki zmrużą, wbudowany mechanizm pareidoli od razu uruchomi skrypt: „rozpoznano uśmiech”
Ale czy w istocie to jest to samo?
Pies nie jest naczelnym. To oczywiste, prawda? Jako ssak podlega wielu podobnym, prostym mechanizmom, co naczelne, ale jego potrzeby i etogram różnią się istotnie. Zupełnie inny jest też sposób w jaki interpretuje i poznaje świat.
Sami więc pewnie przyznacie, że przenoszenie jeden do jednego sygnałów niewerbalnych, typowych dla naczelnych, może być średnio efektywne (łagodnie rzecz ujmując) podczas prób interpretowania komunikacji naszego czworonoga.
Odpowiadając na pytanie, tak, pies jest w stanie przybrać grymas przypominający uśmiech. Jednak w istocie nim nie jest – nie niesie takiego samego znaczenia, a na pewnym poziomie w ogóle wątpliwe jest, czy pies każdorazowo „nadaje” go świadomie. Nie pełni więc tej samej funkcji.
Czym więc jest, ten „psi uśmiech”?
Generalnie grymas taki pojawia się trochę przypadkowo. Jest wynikiem tzw. ziajania stresowego, w czasie którego pies odciąga wargi mocno do tyłu. Marszczące się kąciki, przypominają nam specyficzne „zmarszczki”, które tworzą się na ludzkich policzkach podczas uśmiechu.
Z kolei przymrużone powieki również są jednym z sygnałów stresu.
Nie oznacza to, że ten specyficzny „uśmiech” będzie pojawiał się tylko wtedy, kiedy pies się boi, albo z innego powodu nie czuje się dobrze.
O stresie szerzej już pisaliśmy, więc streszczę temat w jednym zdaniu. Stres oznacza tylko pobudzenie organizmu. Nie zawsze związany jest z emocjami nieprzyjemnymi. Możecie więc zobaczyć to specyficzne ziajanie podczas intensywnej zabawy z psem, bądź w trakcie powitania po dłuższej nieobecności. Jednak to zdecydowanie za mało, żeby jednoznacznie stwierdzić, że grymas ten oznacza to co wśród ludzi – równie dobrze może to być radość, czy podekscytowanie, co strach, lęk, frustracja, etc. O tym, co pies chce nam przekazać w ten sposób, mówi nam reszta ciała, oraz kontekst.
O sygnałach stresu
Określenie to, wyparło używane dawniej „sygnały uspokajające” (calming signals, CSy). To dlatego, że podczas obserwacji swobodnych kontaktów między psami, okazało się, że sygnały te, po pierwsze wcale nie muszą uspokoić sytuacji. A po drugie, że w pewnym kontekstach i formie mogą być one nadawane nieświadomie, po prostu jako reakcja na fizjologiczne pobudzenie organizmu.
Dlatego zaczęto używać bardziej precyzyjnego określenia – sygnały stresu, mówią nam o tym, że pies obecnie znajduje się w stanie aktywacji emocjonalnej. Reszta komunikatów mówi nam o dalszej treści przekazywanej nam przez czworonoga.
Fiksowanie się na pojedynczym sygnale może nas więc wyprowadzić na manowce! Nie zawsze pies komunikujący stres, chce deeskalować sytuację. Nie zawsze sygnały stresu świadczą o złym samopoczuciu. Ale to, co możemy bezpiecznie przyjąć, to stwierdzenie, że nie możemy efektywnie i skutecznie „przenosić” znaczenia ludzkiego etogramu, na komunikację psią.
Pierwszym krokiem dla lepszego zrozumienia tego, co nasi pupile do nas „nadają”, jest uświadomienie sobie istnienia własnych automatyzmów oraz włożenie świadomego wysiłku w to, by się im przeciwstawić.
Pamiętajcie więc o pareidolii oraz o tym, że psy tak naprawdę wcale się do nas nie uśmiechają! 😉 Komunikacja psów jest szalenie ciekawa, ale na początku opanowanie jej wymaga nieco wysiłku!