Nie chciałabym zaczynać tego posta od nieśmiertelnego: „w dobie pozytywnego szkolenia psów…”, bo myślę, że w istocie jeden temat z drugim jest powiązany płycej, niż można by się spodziewać. Albo inaczej ubierając to w słowa: w istocie pozytywne szkolenie nie mówi nic o niestawianiu psu granic. Nasze przekonanie o powiązaniu blokowania jakichś zachowań z awersją to bardzo często kwestia naszych własnych skrótów i uproszczeń poznawczych.
Ale o tym zaraz. Najpierw, upewnijmy się, że posługujemy się pojęciami, które rozumiemy podobny sposób.
Co to jest szkolenie pozytywne?
Najprościej rzecz ujmując, to po prostu szkolenie oparte o pozytywne wzmocnienie. Spróbujmy jednak zerknąć nieco pod powierzchnię.
Wzmocnienie pozytywne, to jeden z elementów tak zwanego kwadratu wzmocnień – konstruktu zaczerpniętego z nurty psychologii behawioralnej (behawioryzmu). Kwadrat ten opisuje system warunkowania instrumentalnego (skinnerowskiego), które w nurcie behawioralnym odpowiada za ukształtowanie osobowości człowieka czy psa. Zgodnie z teorią, warunkowanie przebiega w czterech wymiarach:
- Wzmocnienie pozytywne: zwiększa dążenie do przejawiania jakiegoś zachowania przez dodanie tzw. nagrody pozytywnej, czyli czegoś przyjemnego. To znaczy, że wzmocnieniem pozytywnym będzie wszystko, co jest dodane do środowiska zwierzęcia, a co powoduje u niego przyjemność. Po ludzku: może to być smaczek, zabawka, głaski, ale również: dłuższa linka, swobodna eksploracja, ruch.
- Wzmocnienie negatywne: zwiększa dążenie do podejmowania jakiegoś zachowania, przez zabranie z otoczenia zwierzęcia czegoś nieprzyjemnego. Wzmocnieniem negatywnym będzie więc np. ruch po łuku od obcego psa (wzmacnia ulga związana z uniknięciem konfliktu), ale również wyluzowanie linki, czy ruch do przodu (tak, pamiętam, że te same przykłady podałam w punkcie wyżej: to do jakiej kategorii podepniemy te zjawiska zależy od kontekstu, momentu zadziałania, czy też nastawienia psa).
- Kara pozytywna: zwiększa dążenie do unikania jakiegoś zachowania poprzez dodanie nieprzyjemnego bodźca. Czyli taka nasza bardzo klasyczna awersja, ale również: większa presja w głosie, podniesiony ton, zablokowanie linki, zatrzymanie ruchu.
- Kara negatywna: zwiększa dążenie do unikania zachowania poprzez odebranie zwierzęciu czegoś przyjemnego. Np. zabranie obecności przewodnika, odebranie zabawki, zablokowanie eksploracji.
Kiedy analizujemy kwadrat wzmocnień, dość szybko dochodzimy do wniosku, że w istocie żaden z elementów tej teorii nie mówi o tym, że stosując jeden rodzaj czy element, nie można, czy też nie da się stosować innego. Dojdziemy też do wniosku, że w istocie jeden rodzaj oddziaływania: np. napięcie linki, czy też odpuszczenie tego napięcia, w istocie możemy podporządkować do różnych kategorii kwadratu i to absolutnie sobie nie będzie przeszkadzać, ani nie będzie niespójne.

Co to znaczy: stawiać granice?
Najprościej rzecz ujmując, jest to po prostu wyznaczanie zachowań, które mieszczą się w akceptowalnej normie w naszym systemie społecznym. Oraz takich, które akceptowane nie są.
Te granice wynikają wprost z naszej osobowości, potrzeb i dostępnych zasobów, więc u każdego z nas będą one przebiegały inaczej. Jeden przewodnik będzie miał luz z tym, że pies je z nim z jednego talerza, a inna osoba nie wyobraża sobie, żeby pies w ogóle wchodził do kuchni.
I powiedzmy sobie szczerze i jasno: każda z tych granic jest okej! Pod warunkiem, że są one dla psa konsekwentnie obowiązujące, przewidywalne i uwzględniają jego potrzeby. A dla przewodnika rzeczywiście są w granicach jego komfortu i potrzeb, a nie obowiązują dlatego, że w istocie nie było pomysłu jak je inaczej wyznaczyć.
O ile, przykład kuchni i jedzenia jest dla nas dość intuicyjny: w końcu każdy sobie może wyobrazić, jak wyjaśnić psu, że np. nie życzymy sobie zdejmowania jedzenia z widelca, o tyle jeśli psiak zaczyna przejawiać nieco bardziej złożone, albo intensywne zachowania, zaczyna się często problem.
Czy stawianie granic jest awersją?
To, co musimy zapamiętać, to to, że obowiązujące zasady, to w gruncie rzeczy po prostu zbudowane wzorce zachowań. Czyli efekt działania m.in. kwadratu wzmocnień, a nie jego element. Czy więc stawianie granic jest awersyjne? Może być! Jeśli stosujemy przy tym awersję. Może też być wzmocnieniem pozytywnym (np. jeśli nagradzamy zachowanie alternatywne), wzmocnieniem negatywnym (np. jeśli zdejmujemy presję), czy karą negatywną (np. jeśli zabieramy przywilej).
Owszem. Jak wielu innych specjalistów, mam też wrażenie, że obecnie stawianie granic sprawia początkującym przewodnikom trochę problemu, ale daleka jestem od zwalania winy, na nurt pozytywnego szkolenia. Daleka jestem też od założenia, że szkoląc awersyjnie automatycznie te granice wyznaczamy – bo równie często spotkać się można z psami „smaczkowanymi” jak i „kolczatkowanymi”, które za Boga nie rozumieją, czego od nich chce przewodnik, co im wolno, a co w zasadzie nie i jakie zasady obowiązują w rodzinie.
Ponieważ wyznaczone zasady to efekt, a nie droga, to w istocie wszystko zależy od tego JAK pracujemy dostępnymi technikami, a nie z JAKICH technik korzystamy.

Skąd wzięły się trudności?
Jak to często bywa, problem nie leży w jednej konkretnej technice, a w rozumieniu całej teorii i świadomości tego, co robimy, jak działa ta technika i co chcemy osiągnąć.
Teoretyczne podstawy modyfikowania zachowania wcale nie są takie łatwe. Większość z nas nie jest ani psychologami, ani instruktorami szkolenia zwierząt, ma mnóstwo innych rzeczy na głowie i musi pomieścić w pamięci wiele informacji specjalistycznych ze swojej dziedziny. Nie mamy więc ani siły, ani zasobów, na robienie „doktoratów” z innych dziedzin. I jasne, możemy idealistycznie zakładać, żę każdy przewodnik psa powinien wcześniej nabyć wiedzy specjalistycznej, a potem jeszcze na bieżąco ją odświeżać i umieć przywoływać i syntezować informacje i teorie w sekundę. Ale bądźmy szczerzy – ani to nie jest możliwe, ani zdrowe dla nas.
Dlatego nasz system poznawczy przychodzi nam na pomoc, tworząc system „oszczędzania energii” (czy też raczej zasobów). Ten system, skraca zapamiętywane informacje, czy też skleja dostępną wiedzę, w krótkie, łatwo dostępne „pakiety”, „streszczenia”, czy „skróty”.
I tym sposobem, dochodzimy do źródła problemu.
Kiedy zaczynamy szukać swojej drogi na życie z psem, zazwyczaj wybieramy jakiś nurt, który do nas przemawia i wydaje się sensowny. Jeśli postanowimy się wczytać w podstawy teoretyczne takiej „ścieżki” dość szybko zostaniemy zasypani lawiną informacji, wyjątkami od reguły i „to zależy”. Na pomoc przychodzi nam wtedy nasz system oszczędzania energii, który dość szybko skróci cały ten szum informacyjny do stwierdzeń takich jak: „nie wolno ciągnąć za linkę”, „nie wolno podnieść głosu”, albo (jeśli wybierzemy inny nurt szkoleniowy) „nie wolno używać smaczków”, „trzeba zawsze chodzić luzem”, „trzeba trzasnąć psa” i tak dalej.
Z konieczności, pominięte zostaną szczegółowe, acz bardzo istotne informacje: np. kiedy można napiąć smycz, kiedy nie ma sensu używać smaczków, albo kiedy warto odpiąć czy zapiąć smycz.
A jak już na przykładzie kwadratu wzmocnień zauważyliśmy: te wszystkie „to zależy” potrafią totalnie zmienić mechanizm działania bodźca.

No to jak stawiać te granice?
Adekwatnie, konsekwentnie i asertywnie. Tak ogólnie.
A w szczególe: przede wszystkim ustalmy, gdzie te granice mają przebiegać. One mogą i będą się zmieniać w trakcie życia z psem, ale nie mogą sobie pływać każdego dnia w inne miejsce.
Kiedy więc trafia do nas ośmiotygodniowy papik, dobrze by było zastanowić się, jakie zachowania będą dla nas okej, za pół roku czy rok, a jakie nie. Jeśli więc docelowo nie chcemy, żeby roczny, czterdziestokilogramowy labrador wisiał nam na rękawach, dobrze by było zacząć mu to przekazywać od początku.
I to jest ten kawałek: KONSEKWENTNIE.
Ustalmy sobie jednak, że dzieciństwo ma swoje prawa. Jednym z nich jest fakt, że systemy nerwowy i emocjonalny nie są jeszcze w pełni dojrzałe. Psiak nie zna i nie umie stosować wielu strategii radzenia sobie, za to nieustannie szuka swojego miejsca w grupie w której żyje i w środowisku, w którym grupa funkcjonuje. To oznacza, że ośmiotygodniowe szczenię nie będzie się zachowywać jak szczenię szceściomiesięczne, czy dorosły, dwuletni pies. Ma też zupełnie inne możliwości poznawcze i to stawianie granic musi przebiegać w sposób i zakresie dostosowanym do wieku.
To jest kawałek ADEKWATNIE.
Ten niedojrzały mózg i małe doświadczenie powoduje jednak, że szczenię jest nastawione na nieustanne eksperymentowanie, podważanie i szukanie nowych rozwiązań. Oznacza to również, że maluch nie potrafi się jeszcze w pełni regulować i hamować impulsów. To wiąże się z tym, że szczeniak może się bać, frustrować, czy złościć, kiedy napotyka jakąś przeszkodę w dążeniu do czegoś, co mu się podoba, czy jest przyjemne. Na szczęście, większość przewodników jest już dorosłymi, dojrzałymi ludźmi (a przynajmniej powinni nimi być) i potrafimy sobie radzić ze swoimi emocjami, oraz udźwignąć nawet nieprzyjemne emocje kogoś innego takie jak złość, czy frustracja. I tu dochodzimy do kawałka ASERTYWNE.
Poza tym, ostatnie, ale najważniejsze: MÓWIENIE PSU CZEGO MA NIE ROBIĆ, NIE MÓWI MU, CO MOŻE ZROBIĆ.
Zachowanie jest zawsze wynikiem jakiegoś procesu motywacyjnego – zwierzę realizuje nim jakieś swoje potrzeby, wyraża jakieś swoje emocje. Jeśli blokujemy jakiś sposób, musimy wskazać jakąś konstruktywną alternatywę.
No dobrze, dużo teorii, sporo ogólników, ale pewnie chcecie coś bardziej krwistego, prawda?
Study case!
Przypadek: dwumiesięczne szczenię, w domu dostaje głupawki i gryzie meble i ludzi (i generalnie wszystko, co nie jest jego zabawkami).
Jak wyznaczyć granice?
Przede wszystkim, musimy rozpoznać jakie potrzeby szczeniak realizuje takim zachowaniem. Może ma za mało stymulacji i po prostu się nudzi? Może odwrotnie: stymulacji jest za dużo, maluch jest przebodźcowany i próbuje szukać ulgi przez pracę dziobem? A może jeszcze coś innego?
Kiedy ustalimy, co się dzieje, zaczynamy od zrealizowania potrzeb w inny sposób: zmiana częstotliwości czy długości spacerów, zmiana sposobów zabawy i aktywizacji, wprowadzenie rutyny i tak dalej. Niemniej, nierzadko sama zmiana w środowisku nie spowoduje od razu zmiany zachowania – bo szczenię zdążyło już doświadczyć, co mu się podoba, co jest łatwiejsze i bardziej dostępne.
I tutaj wkraczamy z kolejną „warstwą” modyfikacji.
W następnej kolejności będziemy więc chcieli zablokować uwarunkowane zachowanie.
Reagujemy:
- Konsekwentnie: to znaczy, że interweniujemy przy PIERWSZYM zachowaniu. Nie kiedy maluch żre nas już od kwadransa, tylko w punkcie, w którym zaczyna. Jeśli pozwalamy zachowaniu trwać przez jakiś czas, a potem próbujemy je zablokować, o nie jesteśmy konsekwentni. Szczenię nie rozumie konceptu „znoszenia czegoś” – jeśli dopuszczamy jakieś zachowanie, to dla niego informacja, że to dla nas okej (czyli jest co najmniej neutralne).
- Adekwatnie: to znaczy, że oceniamy, czego maluch już się nauczył, a czego nie. Nie krzyczymy „na miejsce!”, jeśli maluch nie nauczył się jeszcze wysyłania na posłanie, nie zaczynamy od wrzeszczenia, czy (to już chyba oczywiste) bicia – szczenięta, są delikatne i mogą jeszcze NIE WIEDZIEĆ ani dlaczego reagujemy agresją, ani jak tego uniknąć. Ale, możemy np. klasnąć w dłonie, czy stuknąć ręką w stół, żeby nieco zaskoczyć malucha i zablokować zachowanie. Możemy też używać komend, które szczenię już rozumie jak „fe”, czy „siad”.
- Asertywnie: to znaczy, że nie ulegamy ani nie odpuszczamy swoich zasad, dlatego, że szczeniak jest uparty, frustruje się, albo złości. Jeśli klaśnięcie i fe, nie działa, szukamy innego sposobu: możemy wyjść z pokoju, lub wyprowadzić szczeniaka. Możemy zasugerować i wzmocnić zachowanie alternatywne, które będzie realizować te same potrzeby (uważajcie jednak na to, jakie zachowanie wzmacniacie: jeśli maluch trzyma w zębach Waszą kostkę, a w pchacie mu do dzioba ulubioną zabawkę, to wcale nie wzmacniacie u szczeniaka dążenia do gryzienia tej zabawki 😉 ). Ważne jest też jak pracujemy głosem i ciałem: właśnie asertywnie, nie pobudzamy, nie udajemy że super się bawimy, nie prosimy się malucha, żeby dał nam spokój 😉
Inny przypadek: dwuletni adopciak szczeka i rzuca się na gości.
Ponownie, rozpoznajemy jakie potrzeby tym realizuje. Może boi się ludzi, może broni zasobów (swojego środowiska, jedzenia, zabawek, przewodników. Whatever), może się frustruje zbyt szybkim lub zbyt wolnym podejściem.
Szukamy sposobu na zrealizowanie tych potrzeb inaczej: wprowadzamy mu nowych ludzi powoli, w zgodzie z etogramem, chowamy rzeczy których może pilnować, aranżujemy mu bezpieczną przestrzeń, w której może się wyciszyć i odpocząć, udzielamy wsparcia i tak dalej.
I ponownie, w następnej kolejności dbamy o:
- Konsekwencję: reagujemy już w momencie, w którym psiak zaczyna się aktywować. Jeśli zdążył się już rozszczekać i rzuca się na smyczy jak wściekły, to naprawdę niewiele już do niego dotrze,
- Adekwatność: bierzmy pod uwagę w jakim miejscu pracy jesteśmy. Jeśli póki co, przećwiczyliśmy tylko mijanie ludzi łukiem z odlełości 10 m., to odpuśćmy sobie wizytę w kawiarni z grupką znajomych. Jeśli kogoś już do domu musimy wpuścić, bo przyszedł np. pan od gazu albo pani ze spółdzielni, to np. najpierw zamknijmy psiaka w bezpiecznym miejscu i zapewnijmy niezbędne wsparcie, które pozwoli mu zachować się inaczej.
- Asertywność: jeśli zdarzy się błąd i psiak już się rozszczeka, to np. po prostu zabieramy go z sytuacji, nawet jeśli nasz podopieczny w pierwszej chwili nie bardzo ma ochotę się ruszyć. Spokojnie, bez przemocy, ale też bez przeciągania sytuacji i zachowania, które w gruncie rzeczy nie jest dla nikogo konstruktywne. Nawet jeśli będziemy musieli napiąć linkę 😉
Albo zatrzymujemy zachowanie i wskazujemy inne: żucie, eksplorację, zachowanie zastępcze – cokolwiek, co sobie wcześniej opracowaliśmy.
Pamiętajcie, że powyższe przykłady, też są dość ogólnikowe i nie zawierają wielu informacji – ze względu na ograniczenie formy oraz mnogość możliwych wariantów sytuacji i dostępnych rozwiązań. Chciałabym, żeby z powyższego postu, raczej zapamiętali, że stawianie granic jest ważne, potrzebne, że stabilizuje psa w środowisku i relacji, oraz że nie jest domeną takiej czy innej szkoły czy nurtu.
Chciałabym też, żebyście mieli względne wyobrażenie tego, jak może przebiegać proces (!) stawiania granic, co koniecznie trzeba przeanalizować i uwzględnić podczas niego, oraz jak przygotować do tego psa.
A przede wszystkim, chciałabym, żebyście nie wstydzili się pytać i drążyć! Zawsze dopasowujemy metodę do psa, nie psa do metody – zazwyczaj udaje się znaleźć jakąś drogę, która jest dostępna i zdrowa dla Was i Waszego podopiecznego. Jeśli macie problem w zalezieniu rozwiązania, przyczyny czy coś Was niepokoi, warto po prostu udać się do specjalisty. Nikt nie wie wszystkiego o wszystkim i to zupełnie naturalne!
