Spośród wszystkich komend które istnieją na świecie możemy wybrać te ważne, jak “równaj” “siad”, “waruj”. Są też te ważne inaczej jak “turlaj się” “piątka” “zdechł pies”. Jest też jedna, najważniejsza – “do mnie”. Dlaczego najważniejsza? Bo od niej bardzo często może zależeć zdrowie albo nawet i życie psa.

Wyobraźmy sobie sytuację, w której idziemy chodnikiem z naszym psem, po drugiej stronie ulicy nagle pojawia się koteczek, który bardzo szybko sprowokował naszego psa do zabawy w berka. Co się dzieje? Smycz puszczona, bo pies tak szarpnął, że jej nie otrzymaliście i biegnę ile fabryka dała, żeby złapać ten uciekający łup. Reakcja na komendę “do mnie” w tym momencie to idealne rozwiązanie. No ale trzeba tego nauczyć, przecież samo się nie zrobi.

Dlaczego właściwie pies nie przychodzi na zawołanie?

trening z psem

1. Oczywiście dlatego, że nie został tego nauczony, to po pierwsze!

“Wołam tego Maksia i wołam a on nic, w ogóle się nie słucha” – no a kto Maksia nauczył, że ma przychodzić? No nikt nie nauczył, to Maksiu nie przychodzi.
Naukę komendy “do mnie” nie zaczyna się w momencie kiedy pies jest od nas 200 metrów i akurat zobaczył innego psa, bo to się po prostu nie uda. Przecież pies nie ma jakiś nadprzyrodzonych zdolności i wie od urodzenia, że “do mnie” oznacza, że mam przyjść i usiąść przed przewodnikiem. Równie dobrze moglibyśmy zawołać “hamburger” i pies zrozumiałby tyle samo. To tak jak my, jak ktoś do nas mówi w innym języku, którego nigdy nie słyszeliśmy, to skąd mamy wiedzieć o co mu chodzi. No nie wiemy, pies też nie wie.

2. Nie przychodzi bo nie został do tego zmotywowany!

Jeśli pies już wie co znaczy komenda “do mnie” i będzie do nas ciągle przychodził z ogromnym entuzjazmem, maksymalnie merdał ogonem i cieszył się każdą częścią swojego ciała, a my go nie nagrodzimy, nie pochwalimy i nie podkręcimy jeszcze motywacji, to w końcu przestanie to robić, bo przestanie mu się to opłacać. My też nie pracujemy za darmo, może czasem za pół darmo, ale jednak jakaś motywacja jest!

3. Ma ciekawsze rzeczy do roboty!

No co może być ciekawszego od przyjścia do swojej ukochanej Pańci i dostanie smakołyka? No np. sarenka, która sobie akurat pobiegła, albo koteczek, albo może zajączek… Wiecie jak to się nazywa? Zachowanie samonagradzające – czyli w dużym skrócie, to takie zachowanie, którego wykonanie samo w sobie jest nagrodą dla psa. Z pewnością cenniejszą niż ten kawałek parówki, który masz w ręce. Do tego jeszcze pogoń za zwierzyną jest naturalnym instynktem u psa.

Co więc robić i od czego zacząć? Nie ważne jakiego mamy psa, czy to szczenię dopiero zabrane z hodowli czy starszy adoptowany psiak. Zacznij od przywołania! To tak jak już wspominałam najważniejsza komenda, ale też i najtrudniejsza, więc trzeba poświęcić na nią mnóstwo czasu i energii.
Wykorzystajmy podstawową motywację u psa, jaką jest motywacja pokarmowa i uczmy psa podążania za nami, gdy w dłoni mamy jedzonko. Do tego dołóżmy komendę “do mnie” i to ćwiczenie, które będziemy wykorzystywać baaardzo długo, tylko stopniowo je utrudniać.
Ważny jest sam moment wydawania nagrody, bo kiedy trzymamy rękę z jedzeniem przed nosem psa, a ten za nami podąża, to w początkowej fazie nagrody wydajemy od razu kiedy pies idzie, właśnie po to, żeby kształtować u niego nawyk. Kolejnym etapem będzie przywołanie psa, momencie w którym nie jest bezpośrednio nami zainteresowany, czyli chodzi sobie, coś węszy, patrzy na otoczenie. Wydajemy komendę “do mnie” i… w momencie w którym pies na nas spojrzy otrzymuje od nas nagrodę werbalną w postaci “suuuper” “dobrzeee” czy cokolwiek innego co jest waszą komendą nagradzającą. To istotna sprawa, o której często zapomina wielu właścicieli. Pies powinien otrzymać od nas nagrodę, kiedy tylko zainteresował się naszą osobą. A wykrzyczane radośnie “Suuper” od razu sugeruje mu, że zrobił dokładnie to o co nam chodziło, a teraz już tylko prosta droga do przebiegnięcia po smakołyk.
Warto też nagradzać psa, kiedy sam instynktownie do nas podchodzi. Czyli kiedy na spacerze do nas podejdzie, dostaje nagrodę. Ale też w momencie, gdy zaczyna obserwować idącego w oddali psa i nagle odwróci się i spojrzy na nas – to znowu jest kolejny pretekst do nagrodzenia psa. Ba! On nauczy psa świadomej rezygnacji z otoczenia, a my dodatkowo zmotywujemy go nagrodą. To połączenie idealne 😉

O przywołaniu można by mówić i mówić… Te wskazówki, które opisałam w tym poście to kropla w morzu potrzeb i do tego są bardzo uniwersalne. Każdy pies to złożony organizm, do którego trzeba podejść bardzo indywidualnie, więc jeśli przeczytaliście już cały Internet, a nadal nie wiecie co zrobić i jak to zrobić, to skonsultujcie się instruktorem lub behawiorystą, gdyż każda wskazówka niewłaściwie stosowana, może zagrażać braku posłuszeństwa u psa. Tutaj zapoznanie się z treścią ulotki nie pomoże 😛