To chyba dwa najbardziej nośne, szczeniaczkowe tematy. Albo i jeden – to zależy jak na to patrzeć, szczególnie od kiedy mówi się właściwie tylko o socjalizacji, zupełnie pomijając habituację (albo wrzucając ją pod tę pierwszą kategorię).
No dzisiaj pozgłębiamy sobie te tematy razem! Bo naprawdę jest się nad czym zastanawiać.
SOCJALIZACJA
Co to jest?
Long story short: to nauka życia w społeczeństwie.
Ale dokładniej rzecz ujmując, to nabywanie kompetencji społecznych, rozwijanie się w kolejnych rolach. To również nauka stawiania własnych i szanowania cudzych granic, umiejętność konstruktywnego realizowania swoich potrzeb oraz zdolność do dostosowywania się do norm i wzorców społecznych w danej zbiorowości.
Generalnie, socjalizacja to wszystko to, co wiąże się z kontaktami i relacjami z innymi.
Czy socjalizuje się tylko szczenięta?
Socjalizacja, to proces następujący przez całe życie psa. Oczywiście, w okresie szczenięcym występują tzw. okresy (okna) socjalizacji (pierwotnej i wtórnej), ale należy te nazwy rozumieć raczej jako określenia pewnych etapów rozwojowych, skoków, które szczeniaczki muszą przejść. Nie zaś jako jakieś narzucone granice, w których socjalizacja rozpoczyna się i kończy nieodwracalnie.
Pierwsze okno socjalizacji pojawia się u psów w okolicach trzeciego tygodnia życia i trwa jakieś cztery kolejne tygodnie. To czas, kiedy szczenięta przede wszystkim zaczynają uczyć się nawiązywać relacje z członkami swojej grupy rodzinnej – współcześnie, w mieście zazwyczaj jest to suka-matka i ich rodzeństwo. W naturalnych strukturach społecznych w wychowaniu szczeniąt uczestniczą również nianie, oraz psy pełniące inne role społeczne (np. ostrzegające o niebezpieczeństwie „dzwonki”, chroniący rodzinę strażnicy, etc.).
Drugie okno socjalizacji rozpoczyna się niemal zaraz później: w okolicach ósmego tygodnia życia, a kończy się na ogół w okolicy dwunastego tygodnia. To czas, kiedy szczenię odkrywa, że na świecie istnieją też inne gatunki poza psami, oraz że można z nimi nawiązać relacje – chociaż zarówno komunikacja, jak i funkcjonowanie z nimi w jednej grupie będzie wyglądało nieco inaczej niż między psami. To więc czas, kiedy szczeniaki zaczynają się uczyć się kontaktów międzygatunkowych.
Słowem kluczem w obu powyższych akapitach jest jednak: ZACZYNAJĄ.
Okresy socjalizacji określają czas, w którym szczenięta stają się gotowe na rozwinięcie pewnych kompetencji, oraz zaczynają wykazywać naturalne dążenie do rozwijania ich – stają się więc po prostu ciekawskie, a reakcje „dążenia do” zaczynają przeważać nad reakcjami unikania.
Jednak koniec okresu socjalizacji, bynajmniej nie oznacza końca socjalizacji w ogóle!
Rozwój społeczny psów jest dość skomplikowany i oparty o nabywanie wielu pomniejszych kompetencji. Stanowią one jednak rusztowanie na którym oprze się całe funkcjonowanie gatunkowe i międzygatunkowe naszego czworonoga.
Tak więc, żeby być w stanie nawiązywać i podtrzymywać zdrowe relacje z innymi konieczne jest nauczenie się np.: podzielności uwagi (m.in. po żeby podczas zabawy być w stanie zauważyć sygnały jej uczestników, albo żeby być w stanie przyjąć komunikat nadawany przez psa czy człowieka spoza interkacji), regulacji napięcia (np. po to żeby nie wyżywać się na innych), czy kreatywności (żeby wiedzieć jak wykorzystać dostępne zasoby albo strategie radzenia sobie). Trzeba też wyćwiczyć pamięć (żeby pamiętać jakie sygnały maja jakie znaczenie, albo jakie istnieją skuteczne sposoby regulowania napięcia) oraz koncentrację (żeby nauczyć się wcześniej tego, co potem warto pamiętać). I pewnie znajdziemy jeszcze milion innych rzeczy, które warto sobie wyćwiczyć, żeby poprawić swoje umiejętności funkcjonowania w grupie.
To, co łączy te wszystkie kompetencje, to w większości przypadków procesy, które za nimi stoją. PROCESY POZNAWCZE, Czyli wykorzystanie głównie kory czołowej.
Kora czołowa z kolei rozwija się u psów, podobnie jak u ludzi, aż do zakończenia okresu dojrzewania i jeszcze trochę dłużej. Myślę, że bezpiecznie byłoby przyjąć, że o dojrzałym psie mówimy gdzieś tak w okolicy drugiego, może drugiego i pół roku życia. Do tego czasu będzie więc wciąż dynamicznie przebiegał proces socjalizacji – pies bowiem wciąż aktualizuje swoje kompetencje społeczne w oparciu o rzeczy, które rozwojowo stają się dla niego dostępne (albo niedostępne, bo warto pamiętać o tym, że rozwój nigdy nie jest idealnie liniowy).
No dobra, więc dwa lata i koniec, tak?
Podchwytliwe pytanie!
Wiadomo, że nie. Poza tym, że pewnych rzeczy trzeba się nauczyć, albo do nich dorosnąć, zostaje kwestia nie do przecenienia. DOŚWIADCZENIE.
To właśnie doświadczenie powoduje, że psy poszerzają swoją „bazę” komunikatów czy strategii, to ono wpływa na pewność siebie i asertywność w interakcji. To dzięki doświadczeniu pies uczy się rozpoznawać i stosować pewne wzorce zachowań, oraz uczy się realizować różne role społeczne.
Tym sposobem moja Nanga, która wewnętrznie i temperamentalnie zawsze chciała być tylko szeregową nianią, została w końcu królową-matką, zarządzającą rodziną z pewnością siebie kogoś, kto jest gotów walczyć o swoją koronę (i wie, że może ją wygrać) 😉
Właśnie dlatego mówimy o tym, że proces socjalizacji nigdy się nie kończy. I o ile te doświadczenia wieku młodzieńczego są niezwykle ważne, to nie przesądzają one o niczym!
A jak przywykliśmy myśleć i mówić o socjalizacji?
Zazwyczaj poruszamy ten temat w kontekście życia z psami w mieście. Zabieramy maluchy do sklepów i autobusów „na socjal”, uczymy je chodzić po różnych powierzchniach, czy puszczamy im z głośników różne dźwięki, bo przecież „złota dwunastka” i tak dalej.
Tymczasem, jakie relacje społeczne można nawiązać z podłogą, czy dźwiękiem? 😉
Przyzwyczajenie do różnych bodźców, to zupełnie inny temat!
Tym samym płynnie przechodzimy do HABITUACJI
Habituować znaczy mniej więcej to samo, co „przyzwyczajać”. To znaczy, że uczymy system nerwowy, emocjonalny i poznawczy jaka jest wartość różnych bodźców w środowisku. Innymi słowy: czemu warto się przyjrzeć, a co można pominąć, uznając bodziec za nieistotny lub rutynowy.
To więc wszystkie te ćwiczenia, czy doświadczenia, które mają sprawić, że psiak nie będzie zwracać uwagi na rzeczy, które i dla nas są mało istotne bądź rutynowe: dźwięki miasta, śliskie czy niestabilne powierzchnie, czy poruszające się obok samochody.
Bywa i tak, że habituacja i socjalizacja będą przebiegać wspólnie i zależnie od siebie. Na przykład, kiedy uczymy psa neutralnego omijania przechodniów lub psów. Sukces będzie tutaj zależał zarówno od umiejętności społecznych, jak i po prostu przyzwyczajenia psa do tej rutynowej w mieście czynności.
Warto jednak pamiętać, że w istocie są to procesy, które angażują inne systemy myślowe, poznawcze czy motywacyjne.
Fakty i mity.
Mit o konieczności socjalizacji wewnątrzgatunkowej, z przypadkowo napotkanymi psami na spacerze, pokutuje do dzisiaj i niestety nadal ma się całkiem nieźle. Zacznijmy od tego, że właściwa socjalizacja to nie są przypadkowe kontakty, z równie przypadkowymi psami, odbywające się albo na napiętych smyczach, albo na psich wybiegach, albo w szaleńczej gonitwie po łące. Tak jak my nie witamy się z każdym napotkanym człowiekiem, tak nasz szczeniak nie powinien witać się z każdym napotkanym psem. Przy tak pojmowanej socjalizacji, podstawowym zagrożeniem jest fakt, że psiak znajdujący się w okresie sensytywnym (okresie „szczególnej wrażliwości”), równie szybko nauczy się prawidłowych, jak i nieprawidłowych wzorców zachowań. Szczególnie młode psy i szczenięta nie będą miały możliwości do „zweryfikowania” sensowności i skuteczności wzorców modelowanych przez napotkanego psa.
Dlatego istotne jest dawanie naszemu podopiecznemu kontaktów z psami, których temperament i kompetencje znamy. Wiemy też, że mają wystarczająco doświadczeń i zasobów, żeby poradzić sobie z trudnym procesem wychowania niedoświadczonego psa. Uczący się psiak może przecież popełniać wiele błędów, lub mieć trudności z odbiorem komunikatów i regulowaniem swojego napięcia
Fantastyczną okazję do poszerzania strategii radzenia sobie, rozwoju kompetencji komunikacyjnych, możemy stworzyć szczeniakowi na spacerze równoległym ze stabilnym, dorosłym psem. Jest to o tyle istotne, że socjalizując młodego lub niedoświadczonego psiaka, powinniśmy zadbać o jak najbardziej naturalne dla gatunku warunki.
Naturalnie psy nie podchodzą do siebie frontalnie na napiętych smyczach. Nie kotłują się na kilkanaście czy (o zgrozo) kilkadziesiąt minut na ograniczonej przestrzeni wybiegów. Nie zatrzymują się również na ploteczki na pierwszej lepszej łączce, na której rzeczy do roboty kończą się w ciągu pierwszych kilku minut i potem zostaje już tylko nudzenie się i fiksowanie się na sobie nawzajem. Nie wybierają również na miejsce pierwszego spotkania ciasnej, zatłoczonej przestrzeni, w której utrudniona jest komunikacja przestrzenią i czasem.
Wbrew pozorom, zanim do grupy społecznej czy rodzinnej podejdzie obcy psiak, mija sporo czasu, a takie spotkanie odbywa się na starannie wybranej przestrzeni i w dobrej czasie. Przynajmniej wtedy, kiedy chociaż jednej stronie zależy na spokojnym, niekonfliktowym podejściu.
Tu przechodzimy do kolejnego mitu. Albo raczej pewnego niedopowiedzenia.
„Pies to zwierzę stadne”. Słyszymy to powtarzane zewsząd, zwykle jako argument na to, żeby pieski się ze sobą przywitały. No i to fakt, psy naturalnie żyją w grupach swojego gatunku (chociaż biorąc pod uwagę łatwość budowania relacji międzygatunkowych chyba lepiej by było nazywać psy zwierzętami społecznymi). Rzecz w tym, że drugim istotnym faktem jest ten, że pies to również zwierzę terytorialne. To znaczy że oprócz tego, że żyje w grupie, to ta grupa przebywa na stałe na pewnym określonym terenie.
Terenie, który może być cenny i na którym znajdują się zasoby niezbędne do przetrwania grupy. I na którym psy spoza grupy nie są szczególnie mile widziane.
Więc typowa sytuacja miejska, kiedy do jednego parku wchodzi kilkanaście lub kilkadziesiąt niespokrewnionych, nieznających się psów, w ciągu każdego dnia, wcale nie jest taka oczywista i naturalna.
W temacie habituacji jednym z najpowszechniejszych błędnych przekonań jest to, że konieczne jest absolutne izolowanie każdego szczenięcia przed zakończeniem okresu szczepień. Więcej pisałyśmy o tym tutaj: https://www.passionblog.com.pl/kwarantanna/
Innym opłakanym w skutkach mitem dotyczącym habituacji jest z kolei ten, że mamy bardzo krótki czas na oswojenie szczeniaka z otoczeniem, więc im szybciej, tym lepiej. Szczenięta są różne, mają różne temperamenty. Jeśli nasz maluch jest bardzo pewny siebie, odważny i „do przodu”, to oczywiście możemy pozwolić sobie z nim na więcej, niż ze szczeniakiem bardzo ostrożnym i wrażliwym. Ale z drugiej strony, po wrażliwcu szybciej zauważymy, że przesadziliśmy z natężeniem bodźców i wyzwań. Po tych najbardziej odważnych psiakach, widać to znacznie słabiej. Ja zwykle mówię, że najbezpieczniejszym wyjściem na początek, zanim jeszcze poznamy dobrze naszego malucha, jest proponowanie szczeniakowi 2-3 nowych miejsc w ciągu tygodnia, z czego jedno z nich może być prawdziwym wyzwaniem dla psiej głowy (takie wyzwania to np. centrum miasta, galeria handlowa, głośniejsza kawiarnia czy restauracja, albo naprawdę zatłoczony park).
Bez względu na to dokąd zabieramy psa, zawsze powinniśmy zadbać o możliwość odpoczynku i wyciszenia psiej głowy. W tym celu można np. zabierać ze sobą kocyk, który warunkujemy jako miejsce do spokojnego leżenia. Lub tak planujemy trasę wycieczki, by przejścia przez bodźcujące miejsca przeplatały się z okresami swobodnego spaceru w bezpiecznych, spokojnych miejscach, gdzie psiak będzie mógł skupić się na wyregulowaniu napięcia.
Co dalej?
Całe szczęście nie jest tak, że jeśli z różnych powodów proces socjalizacji czy habituacji nie poszedł dobrze i psiak nie nabył pewnych kompetencji (bądź nauczył się nieprawidłowych wzorców), to nic nie da się już zrobić. Tak jak już wspominałam, psiak rozwija się i pozostaje elastyczny przez całe życie.
Resocjalizacja i rehabituacja są po prostu nieco trudniejsze, trwają dłużej i wymagają mądrej, zaplanowanej pracy. Przykładowo – jeśli nasz pies ma kłopot z obecnością innych psów w jego bezpośrednim otoczeniu, to zaczynamy od wielu spacerów równoległych, na linkach, w odpowiednio dużym dystansie. Wzmacniamy rezygnację. Uczymy posłuszeństwa w rozproszeniach, przy innych psach. Żonglujemy metodami i sposobami pracy, w sposób dobrany do temperamentu, kompetencji i problemów konkretnego psa. I podobnie jak w przypadku szczeniaka – mocno obserwujemy reakcje, żeby wyłapać kiedy zaczyna się robić zbyt trudno, kiedy pies potrzebuje przerwy.
Podobnie sprawa wygląda z problemem w mieście. Z psem, który nauczył się już niekorzystnych strategii i wzorców, podzielimy to wyzwanie na wiele etapów. Przykładowo – najpierw popracujemy przy nieco bardziej ruchliwej drodze. Później oswoimy z autobusami, tramwajami i zatłoczonymi alejkami w parku, z których zawsze w razie potrzeby zdążymy uciec. A dopiero na koniec zabierzemy psiaka do miasta i często na początku zrobimy to po prostu w trybie pracy, nie zmuszając psa do samodzielnej konfrontacji z miejskim gwarem. Dopiero przy kolejnych wizytach, spróbujemy krótko i przy kontrolowalnej liczbie bodźców, wysłać psa do samodzielnej eksploracji miejskiego otoczenia.
Łatwo o błędy.
Błędy w tych procesach zdarzają się najczęściej. I to jest o tyle trudne, że one zostają z nami na długo, bo psy naprawdę genialnie zapamiętują swoje pierwsze doświadczenia i często na nich budują dalsze strategie radzenia sobie. Dlatego jeśli macie malucha, albo dopiero przygotowujecie się na szczeniaka, warto poświęcić sporo uwagi temu zagadnieniu i dobrze się do niego przygotować. A jak już zaczniecie pracę, to krytycznie ważne jest rozumienie tego, co mówi do nas nasz pies, uważność na zmiany w jego zachowaniu, wybuchy emocji, prośby o wsparcie czy odejście z danej sytuacji.
No i pamiętajcie, że jeśli coś się popsuło, to zwykle można i da się to naprawić ;). Potrzeba tylko wiedzy, konsekwentnej pracy i zaangażowania.