Czym nagradzać psa na diecie BARF? Jak to ugryźć? No bo przecież nie dasz psu w nagrodę za przywołanie kurzego skrzydełka…
Jestem gorącą zwolenniczką twierdzenia, że pies powinien pracować za swój normalny posiłek. A jednocześnie jestem barfowym ortodoksem, więc na nasze szkolenie przez ponad 3 miesiące biegałam z surowym mięsem w saszetce. I we wrześniu i w grudniu, kiedy leżał już śnieg, a moja dłoń dosłownie odmarzała, malutki Haker pracował za pokrojone w maleńkie kawałki mięso w ilości 300-450 g na trening :D.
Nie wyobrażałam sobie z jednej strony karmić psa w pełni naturalnie, a z drugiej na szkolenie zabierać kilka parówek, garść żółtego sera, kiełbasy dla psów, czy jakiś innych kulinarnych wynalazków.
Oczywiście najlepszą opcją, jeśli pogoda na to pozwala, są kawałki surowego mięsa – u nas to była po prostu część mięsna i podrobowa, a elementy kostne trafiały do miski na kolację. Na rynku są dostępne silikonowe saszetki, tym niemniej bez nich też można sobie poradzić, wkładając kąski najpierw do woreczka, a dopiero woreczek do saszetki, oraz dopinając mały ręczniczek do spodni, żeby mieć w co wytrzeć dłoń. Ale spokojnie, to wcale nie znaczy, że jesteś skazany na wiecznie odmrożone dłonie zimą, czy chmary much latających nad Tobą w lecie!
Na ratunek przychodzą… Suszarki do warzyw, a w ostateczności piekarnik :).
Pokrojone w cieniutkie plasterki, wysuszone w takim stopniu, jakiego potrzebujemy, kawałki chudego mięsa, następnie podzielone na kąski, ratowały mnie nie raz… Na przykład na spotkaniach Hakera z dziećmi. Po prostu nie wyobrażam sobie 5-10 latka nagradzającego pieska za przybicie piątki, kawałkiem surowej i ociekającej krwią wołowiny. A właściwie nie chciałabym widzieć miny dorosłych, którzy byliby świadkami takiego edukującego spotkania :D.
Suszone mięso zachowuje niemal wszystkie substancje odżywcze i witaminy. Trzeba tylko suszyć je w odpowiednio niskiej temperaturze – u mnie to zazwyczaj 50 stopni. Mocno wysuszone kawałki trzymam nawet do 3 tygodni w szczelnie zamkniętym pojemniku.
Jeśli masz bardzo odporny na zapachy nos, to polecam również suszenie części podrobowej – tylko pamiętaj, nic nie pachnie tak, jak susząca się wątróbka… Żebyś później nam nie mówił, że nie ostrzegałyśmy :D.
A na ultra trudne wyzwania?
Ja zabierałam ze sobą kawałki mięsa, rzucone na rozgrzaną patelnię z odrobiną wody, ścięte z wierzchu. Albo kiedy przez jakiś czas byliśmy na gotowanym zamienniku barfa, to uduszone pod przykryciem – pachniały dla psa obłędnie, więc automatycznie motywacja znacznie wzrastała, a wciąż był to jego naturalny, normalny posiłek.
Jeśli nie mięso, to co?
Od czasu do czasu, głównie w sezonie, zabieramy ze sobą na trening garść owoców leśnych, podgotowaną (ze względu na lepsze trawienie) pokrojoną w drobną kostkę, młodą marchewkę, albo suszone kawałki jabłka :). Haker bardzo lubi takie smakołyki, ale oczywiście stosujemy je w ograniczonej, odpowiedniej dla psiaka ilości i z zachowaniem sześciogodzinnej przerwy pomiędzy takim „owocowym treningiem”, a posiłkiem mięsnym – tak samo jak robimy to wtedy, gdy dostaje te owoce do miski :).
Co z domowymi mięsnymi lub podrobowymi ciasteczkami, pieczonym pasztetem, czy innymi tego typu domowymi smakołykami?
Szkoleniowo nie ma przeciwwskazań, żeby w formie super nagrody, na bardzo trudnym treningu używać takich wynalazków :). Jednak w kwestii surowego żywienia jak już wspominałam jestem ortodoksem, bo z praktyki i doświadczenia (tak własnego jak i innych rawiarzy), wiem, że tylko takie podejście do tego żywienia długofalowo się sprawdza. W diecie mojego psa nie ma i nie będzie miejsca na mąki, mieszanie warzyw z mięsem w jednym posiłku, czy podawanie gotowanych lub pieczonych smakołyków. Niemniej decyzja oczywiście należy do Was i na pewno taki przygotowany samodzielnie smakołyk, będzie sto razy lepszą opcją od pokrojonej parówki, choćby producent deklarował, że jest w niej 99,9% mięsa ;).