Zacznijmy bardzo nietypowo – na sucho, od wyjaśnienia różnicy między socjalizacją, habituacją, a resocjalizacją i rehabituacją, bo ten mały słowniczek pomoże nam dobrze zrozumieć z czym mamy do czynienia.

Socjalizacja – następuje wewnątrzgatunkowo i międzygatunkowo. Szczenię socjalizując się, uczy się właściwych dla danego gatunku form komunikacji, strategii radzenia sobie, poznaje normy społeczne.

Habituacja – czyli poznawanie nowych dźwięków, powierzchni, oswajanie się z różnymi przedmiotami, pojazdami itd. Habituacja to np oswajanie szczeniaka z miastem, jego gwarem, szybkością przemieszczania się i wszelakimi nagłymi zmianami, jakie zachodzą w miejskiej przestrzeni.

Resocjalizacja i rehabituacja to procesy zachodzące mniej więcej od skończenia 16 tygodnia życia szczeniaka. Mają na celu wyprostować pewne niewłaściwe wzorce, albo nauczyć psiaka czegoś, czego z różnych powodów nie poznał. Te procesy trwają do końca życia psiaka. Wymagają jednak znacznie więcej świadomej pracy, uważności i wiedzy przewodnika, który resocjalizuje lub rehabituuje psa, bo nie następują już tak naturalnie i samoistnie, jak w szczenięctwie.

Skoro już wiemy co jest czym, to przejdźmy do właściwego tematu 😉

Właśnie odbierasz wymarzonego szczeniaka… i co dalej? Jak zaplanować mądrze proces habituacji i socjalizacji właściwej, poza hodowlą?
Po pierwsze wypada sobie uświadomić, że nie mamy dużo czasu, żeby zdążyć zadziałać przy wsparciu nadal rozwijającego się mózgu i układu nerwowego. Do 12 tygodnia szczenię jest bardzo plastyczne. Uczy się praktycznie „samo”. W tym okresie szczeniaki fantastycznie uczą się przez obserwację i naśladownictwo. Do 16 tygodnia życia, jeszcze mamy czas, żeby sporo temu maluchowi wytłumaczyć. Później jest już znacznie trudniej. Zatem warto odebrać szczeniaka z hodowli w okolicy 9-10 tygodnia, żeby zdążył nauczyć się ile może od rodzeństwa i mamy, ale żeby mieć jeszcze czas, na wyjaśnienie mu świata, w którym będzie żył.


Socjalizacja

Mit o konieczności socjalizacji wewnątrzgatunkowej, z przypadkowo napotkanymi psami na spacerze, pokutuje do dzisiaj i niestety nadal ma się całkiem nieźle. Zacznijmy od tego, że właściwa socjalizacja to nie są przypadkowe kontakty, z równie przypadkowymi psami, odbywające się albo na napiętych smyczach, albo na psich wybiegach, albo w szaleńczej gonitwie po łące. Tak jak my nie witamy się z każdym napotkanym człowiekiem, tak nasz szczeniak nie powinien witać się z każdym napotkanym psem. Podstawą tych pierwszych tygodni, jest nauka rezygnowania, omijania i ignorowania przypadkowych psów. Fantastyczną okazję do poszerzania strategii radzenia sobie, rozwoju kompetencji komunikacyjnych, możemy stworzyć szczeniakowi na spacerze równoległym ze stabilnym, dorosłym psem.

Ze swoimi psami właściwie każde wyjście z innym czworonogiem, zaczynam od spaceru równoległego – dzisiaj już zwykle bez smyczy. Kiedy zatrzymujemy się na łące, patrzymy wprost na drugiego przewodnika i jego psa, to w naszym szczeniaku zaczynają buzować emocje, bo cała nasza postawa wysyła nasze psy do bitki, nie do zabawy. Kiedy puszczamy psa luzem z innym czworonogiem i cały czas stoimy w pobliżu, frontalnie do psów, to w zasadzie uniemożliwiamy odejście, przerwanie interakcji z drugim psem. Znacznie lepiej będzie wybrać się na wspólny spacer w dużych odstępach od siebie, a kiedy psiaki już oswoją się ze swoim towarzystwem, puszczenie ich luzem bez zatrzymywania się – po prostu idźcie dalej na spacer, a czworonogi niech same wybiorą, czy chcą żywej interakcji między sobą, czy wolą np. wspólną eksplorację.

No i nie zapominajmy o socjalizacji z nami! To teraz jest najlepszy czas, żeby nauczyć szczenię co mu wolno, a czego mu nie wolno, jak i gdzie można się z nami bawić, a kiedy i w jaki sposób komunikujemy czas na odpoczynek. Jeśli teraz pozwalamy psiakowi na skakanie na nas po powrocie do domu, nie powinno nas dziwić, że za pół roku będzie zachowywał się dokładnie w taki sposób.

Pies na spacerze


Habituacja

Tutaj najczęstszy błąd polega na trzymaniu psiaka pod kloszem na bezwzględnej kwarantannie, lub zupełnie w drugą stronę, na przebodźcowaniu malucha, chcąc pokazać mu na raz cały świat. Szczenięta są różne, mają różne temperamenty. Jeśli nasz maluch jest bardzo pewny siebie, odważny i „do przodu”, to oczywiście możemy pozwolić sobie z nim na więcej, niż ze szczeniakiem bardzo ostrożnym i wrażliwym. Ale z drugiej strony, po wrażliwcu szybciej zauważymy, że przesadziliśmy z natężeniem bodźców i wyzwań. Po tych najbardziej odważnych psiakach, widać to znacznie słabiej. Ja zwykle mówię, że najbezpieczniejszym wyjściem na początek, zanim jeszcze poznamy dobrze naszego malucha, jest proponowanie szczeniakowi 2-3 nowych miejsc w ciągu tygodnia, z czego jedno z nich może być prawdziwym wyzwaniem dla psiej głowy (takie wyzwania to np. centrum miasta, galeria handlowa, głośniejsza kawiarnia czy restauracja, albo naprawdę zatłoczony park).

Bez względu na to dokąd zabieramy szczeniaka, zawsze powinniśmy zadbać o możliwość odpoczynku i wyciszenia psiej głowy. W tym celu można np. zabierać ze sobą kocyk, który warunkujemy jako miejsce do spokojnego leżenia. Jeśli Wasz szczeniak przez kilka godzin w nowym miejscu nie zmrużył oka, to istnieje duże ryzyko, że coś jednak poszło nie tak, warunki były dla niego bardzo trudne. Wówczas należałoby zaproponować mu kilka następnych dni na regenerację i wyciszenie układu nerwowego.


Co dalej?

Całe szczęście nie jest tak, że jeśli z różnych powodów psiak w szczenięctwie nie przeszedł prawidłowo przez te procesy, to już nic nie da się zrobić.

Resocjalizacja i rehabituacja są po prostu nieco trudniejsze, trwają dłużej i wymagają mądrej, zaplanowanej pracy. Przykładowo – jeśli nasz pies ma kłopot z obecnością innych psów w jego bezpośrednim otoczeniu, to zaczynamy od wielu spacerów równoległych, na linkach, w odpowiednio dużym dystansie. Wzmacniamy rezygnację. Uczymy posłuszeństwa w rozproszeniach, przy innych psach. Żonglujemy metodami i sposobami pracy, w sposób dobrany do temperamentu, kompetencji i problemów konkretnego psa. I podobnie jak w przypadku szczeniaka – mocno obserwujemy reakcje, żeby wyłapać kiedy zaczyna się robić zbyt trudno, kiedy pies potrzebuje przerwy.

Podobnie sprawa wygląda z problemem w mieście. O ile szczeniaka zwykle możemy zabrać dość szybko na spacer po centrum, to z dorosłym psem podzielimy to wyzwanie na wiele etapów. Przykładowo – najpierw popracujemy przy nieco bardziej ruchliwej drodze. Później oswoimy z autobusami, tramwajami i zatłoczonymi alejkami w parku, z których zawsze w razie potrzeby zdążymy uciec. A dopiero na koniec zabierzemy psiaka do miasta i często na początku zrobimy to po prostu w trybie pracy, nie zmuszając psa do samodzielnej konfrontacji z miejskim gwarem. Dopiero przy kolejnych wizytach, spróbujemy krótko i przy kontrolowalnej liczbie bodźców, wysłać psa do samodzielnej eksploracji miejskiego otoczenia.


Łatwo o błędy

Błędy w tych procesach zdarzają się najczęściej. I to jest o tyle trudne, że one zostają z nami na długo, bo psy naprawdę genialnie zapamiętują swoje pierwsze doświadczenia i często na nich budują dalsze strategie radzenia sobie. Dlatego jeśli macie malucha, albo dopiero przygotowujecie się na szczeniaka, warto poświęcić sporo uwagi temu zagadnieniu i dobrze się do niego przygotować. A jak już zaczniecie pracę, to krytycznie ważne jest rozumienie tego, co mówi do nas nasz pies, uważność na zmiany w jego zachowaniu, wybuchy emocji, prośby o wsparcie czy odejście z danej sytuacji.
No i pamiętajcie, że jeśli coś się popsuło, to zwykle można i da się to naprawić ;). Potrzeba tylko wiedzy, konsekwentnej pracy i zaangażowania.