Kiedy myślimy o szkoleniu psa, zazwyczaj nieodzownie kojarzy nam się ono ze smakołykami. W końcu to fantastyczna pomoc przy uczeniu psiaka nowych rzeczy i nagroda za wykonanie zadania. Zdarzają się jednak głosy, że praca z psem na jedzenie to przekupstwo i pies ma się nas po prostu słuchać, niezależnie od tego, czy mamy pod ręką saszetkę ze smakołykami. To jak to w końcu jest?

Zacznijmy od zalet wykorzystania smakołyków (czy też karmy) w pracy z psem. W czasie nauki nowych zachowań, naprowadzanie psa dłonią ze smakołykami może bardzo pomóc mu w zrozumieniu zadania, którego od niego oczekujemy. Psy dużo chętniej uczą się różnych komend, takich jak np. ‘siad’ czy ‘leżeć’, kiedy przy pomocy naszych podpowiedzi są w stanie same wymyślić i zaproponować pożądane przez nas zachowanie, aniżeli kiedy są do tego zmuszane (np. poprzez dociskanie zadu psa dłonią przez przewodnika w celu nauki siadu). Oczywiście to nie tak, że już na zawsze chcemy zostać na etapie, gdzie najpierw musimy pomachać psu smakołykiem przed nosem, a później jeszcze dodatkowo go naprowadzić, żeby zrobił ‘siad’. Cała sztuka w tym, żeby stopniowo i umiejętnie utrudniać ćwiczenia, tak żeby smakołyk docelowo stawał się nagrodą za wykonanie zadania, a nie warunkiem jego zadziałania 😉 Brzmi skomplikowanie, ale w gruncie rzeczy chodzi o coś prostego – mam na myśli reakcję na hasło i/lub gest. Na początku naprowadzamy psiaka ręką ze smakołykami, dokładamy sobie do tego hasło, później możemy zacząć naprowadzać go pustą dłonią albo zminimalizować gest (np. zamiast prowadzenia psa za smakołykami do zrobienia obrotu, ‘narysowanie’ obrotu w powietrzu) i docelowo w zależności od preferencji możemy ograniczyć się do samego hasła/gestu lub obu naraz, ale już bez wspomagania się naprowadzaniem. Warto uczyć psa i pokazywać mu, że warto wykonywać ćwiczenia nawet, kiedy nie mamy w dłoni jedzenia, bo po pierwsze – nigdy nie wiadomo, kiedy i gdzie znienacka może pojawić się nagroda 😉 A po drugie – że to może być po prostu dobra zabawa!

pies czekający na przysmak

Kolejna sprawa jest taka, że samo wykorzystywanie jedzenia w treningu, nie oznacza że na co dzień nie możemy sięgać po inne rodzaje nagrody. A jest ich całe mnóstwo 😉 Możecie poczytać o nich więcej tutaj: https://www.passionblog.com.pl/jak-nagradzac-psa/ Ale w skrócie dodam tylko, że nie chodzi jedynie o jedzonko i zabawki. Zrozumiałe jest, że kiedy nasz pies dobrze opanuje jakieś proste zachowanie, takie jak ten przykładowy ‘siad’, nie musimy zawsze i wszędzie, w każdej sytuacji, nagradzać go za to smakołykiem czy zabawką. Możemy na przykład… Poprosić go o siad przed przejściem przez drzwi, wejściem do jeziora, spuszczeniem go ze smyczy, a następnie nagrodzić go… Zwolnieniem do tego, co właśnie miał ochotę i zamiar zrobić 🙂

Następny temat – nagradzanie jedzeniem samo z siebie nie zawsze musi być dla psa przyjemne. Wszystko zależy od tego w jaki sposób prowadzimy trening i jak wydajemy psu nagrodę. Jeżeli pies nie jest zainteresowany jedzeniem, a my wciskamy je mu na siłę do pyszczka, raczej niewiele będzie to miało wspólnego z nagrodą. Jeśli mamy psa, który nie jest szczególnym fanem smakołyków, warto popracować nad jego motywacją, tak żeby wspólne ćwiczenia zaczęły sprawiać mu radość i wzrosło jego zaangażowanie. Tutaj parę wskazówek jak to zrobić:

https://www.passionblog.com.pl/cwiczenia-na-psia-motywacje/

Warto stosować różne techniki nagradzania jedzeniem, takie jak wyrzuty smakołykami do przodu, tak żeby psiak mógł sobie na nie ‘zapolować’, szukanie smaczków w trawie, aktywne wyjadanie smakołyków z uciekającej ręki czy nagradzanie psa jedzeniem wydawanym w misce. Sposobów jest naprawdę wiele 🙂

To teraz zajmijmy się tym słynnym ‘przekupstwem’. Sztuką jest nauczenie psa słuchania różnych komend i możliwość nagradzania go dopiero po ich wykonaniu – do tego etapu oczywiście dochodzimy stopniowo i pies nie rodzi się z taką umiejętnością 😉 Przekupstwem można by nazwać wołanie psiaka na hasła typu ‘masz masz’, ‘chodź zobacz co mam’ itp. i machanie z daleka parówką czy innym przysmakiem, natomiast kto z nas nie ratował się tak w awaryjnej sytuacji? 😉 Chcemy jednak dążyć do tego, że nawet jeśli akurat danego dnia nie będziemy mieć przy sobie żadnych nagród, nasz psiak jednak da radę nas posłuchać.

I teraz tak – skupmy się na najważniejszych, przydatnych życiowo komendach, bo wiadomo, że z przeciwnikami nagradzania nie będziemy dyskutować na temat nauki slalomu między nogami czy skoku przez obręcz. Najważniejszym hasłem, które powinien znać każdy pies, jest przywołanie, zwłaszcza jeśli zdarza mu się chodzić bez smyczy. Kiedy tak naprawdę najbardziej jest nam potrzebne? Kiedy pies dostrzeże na horyzoncie jakiś interesujący bodziec (innego psa, człowieka, sarnę, rowerzystę itp.) i chcemy go od niego odwołać. Żeby to zrobić, pies musi zrezygnować z chęci podbiegnięcia do interesującego go obiektu. Warto odpowiednio nagrodzić go za podjęcie tak ciężkiej decyzji! Oczywiście zdarzają się psy niezwykle karne, wpatrzone w człowieka i posiadające ogromne will to please (chęć zadowalania swojego przewodnika) czy po prostu bardzo neutralne do otoczenia i zupełnie nim niezainteresowane, natomiast nie ukrywajmy – większość psów, jeśli będzie miała ochotę pobiec do czegoś co je zainteresowało, a w nagrodę za przywołanie zostaną jedynie zapięte na smycz, szybko zaczną się zastanawiać czy aby na pewno warto wracać i rezygnować ze swoich pierwotnych chęci i pomysłów 😉

kobieta idąca z psem na smyczy

Na co jeszcze należy uważać przy pracy z psem na jedzenie? Żeby w życiu z psem nie bazować jedynie na ciągłym skupianiu psa na jedzeniu i wrzucaniu go w posłuszeństwo czy odwracaniu uwagi. Ważne, żeby w sprzyjających warunkach dać też psu pomyśleć samodzielnie, pozwolić przeanalizować sytuację i podjąć dobrą decyzję przy pomocy naszych wskazówek – wskazówek, a nie komend – takich jak praca ciałem, ustawienie się w odpowiednią stronę, odejście na koniec linki tyłem od psa itp. Przesada w żadną stronę nie jest dobra, a przecież nie chcemy psa, który zamiast korzystać ze spaceru, eksplorować i zbierać nowe zapachy, spędza cały ten czas przy naszej nodze wpatrzony w saszetkę z jedzeniem. Na chwilę – jak najbardziej, chodzenie przy nodze to świetne ćwiczenie, może też być niezłą pomocą do mijania różnych bodźców – ale jak we wszystkim, tak i w życiu z psem musimy zachować balans. Im częściej pies ma możliwość podejmowania samodzielnie dobrych decyzji, tym częściej będzie je powtarzać w przyszłości i zamiast co chwilę wołać go i skupiać, być może kiedyś wystarczy, że kiedy na widok nadchodzącego z naprzeciwka psa, bez słowa wskażemy naszemu psu ustawieniem ramion, w którą stronę chcemy zmienić kierunek, on po prostu za nami pójdzie?

Podsumowując – praca z psem na jedzenie ma wiele zalet, ale jest parę pułapek, na które warto uważać. Pamiętajcie też, że każdy psiak potrzebuje indywidualnego podejścia i że jak we wszystkim – najważniejszy jest balans 🙂