Kiedy pies zaczyna mieć problemy z chodzeniem na smyczy, przewodnicy zwykle szukają rozwiązań wśród dziesiątek rozmaitych sposobów na wypracowanie tzw. luźnej smyczy. Począwszy od klasycznej już metody drzewka, kiedy psiak ciągnie, a skończywszy na zapinaniu do obroży metalowego łańcucha, kiedy pupil szarpie za smycz zębami.
Gro problemów w ogóle nie jest rozpatrywanych w kategorii „tych związanych ze smyczą”. Szczekanie i dystansowanie psów lub ludzi, zjadanie śmieci z ziemi, czy skakanie i szczypanie przewodnika rzadko kiedy wiązane są z problemami z niewłaściwym korzystaniem ze smyczy.
Smycz – czy można robić to źle?
Kiedy mamy w planach zabrać do domu kupionego lub adoptowanego psa, zwykle wiemy, że do wyprawki niezbędna będzie obroża lub szelki i smycz. Idziemy więc do najbliższego sklepu zoologicznego i zazwyczaj bez większej refleksji kupujemy niezbędny sprzęt.
W końcu to tylko smycz, nad czym tu się zastanawiać?
Nić porozumienia.
Tymczasem smycz to jedno z pierwszych, podstawowych i ważniejszych narzędzi w komunikowaniu się z naszym podopiecznym.
Po pierwsze, zapewnia bezpieczeństwo. To rozumie się samo przez się, w końcu psiaka, którego odwołania nie jesteśmy jeszcze pewni, nie możemy puszczać luzem. Ale warto przyjrzeć się głębszej warstwie tego stwierdzenia. Smycz nie tylko chroni naszego psa przed wypadkiem i otoczenie przed naszym psem. Poprawnie używana zapewnia ona również poczucie bezpieczeństwa, stanowi coś w rodzaju liny rozciągniętej między dwoma wspinaczami.
Po drugie, przenosi komunikaty. Napięcia przekazywane przez smycz, niosą informację o potrzebach i emocjach zarówno naszego psa, jak i naszych. Kiedy pies napina linkę, komunikuje nam, że coś go interesuje, niepokoi, albo ekscytuje. Kiedy to my wywieramy nacisk, psiak otrzymuje podobny zestaw informacji.
Po trzecie, wyznacza granice. Korzystając ze smyczy, możemy przekazać naszemu psiakowi, że gdzieś lepiej nie wchodzić, czegoś lepiej nie robić, albo jakąś sytuację można rozwiązać inaczej. Podczas pracy na komunikacji i budowaniu kompetencji społecznych, często zapominamy o tym jak istotny jest jej wpływ zarówno na zachowanie naszego podopiecznego, jak i na wnioski jakie wyciąga z zaaranżowanych interakcji.
Nic nie jest na tyle proste, żeby nie można było tego zepsuć, prawda?
Poprawne użycie smyczy, to jedno z tych zagadnień, które wydają się bardzo proste i pozbawione jakiejś szczególnej filozofii. Tymczasem, po zagłębieniu się w temat, może okazać się, że sporo nas w istocie zaskakuje!
Przede wszystkim, istotny jest prawidłowy dobór smyczy do warunków i potrzeb. Szerzej pisałyśmy o tym tutaj: https://www.passionblog.com.pl/najlepsza-linka-dla-psa/ i tutaj: https://www.passionblog.com.pl/jak-wybrac-linke-treningowa/.
Po drugie, szalenie ważne jest właściwe zaspokojenie potrzeb, o tym więcej przeczytacie tutaj: https://www.passionblog.com.pl/dlaczego-pies-ciagnie-na-smyczy/.
No dobrze, mamy już wybraną linkę, mamy zaplanowane długie, eksploracyjne spacery, a jednak pies nadal „robi problemy” podczas spaceru. Dlaczego?
Żeby smycz dawała poczucie bezpieczeństwa, przenosiła informacje oraz wyznaczała granice musi być przede wszystkim… przewidywalna. To znaczy, oczywiście to przewodnik korzystający z tego sprzętu musi być przewidywalny.
Ileż to już razy widziałam opiekunów wychodzących z psem na spacer, którzy z tego czy innego powodu byli totalnie nieskupieni na tym, co ich podopieczny robi. Psiak chciał powąchać krzaczek? Szarpnięcie, bo przewodnik nie zauważył i poszedł dalej. Chciał zrobić kupę? Dreptał przez cały chodnik, holowany przez energicznie idącego opiekuna. Pies wystraszył się ażurowej konstrukcji podjazdów na wózki, czy hałasu podczas przechodzenia przez kładkę nad ruchliwą ulicą? Nie zgadniecie pewnie, ale zostawał przeciągnięty na napiętej smyczy.
A potem następowała pantomima w drugą stronę – sfrustrowany, zmęczony i zwyczajnie zdenerwowany pies, zaczynał nerwowo szarpać za smycz i rękawy opiekuna, uruchamiał tryb ciągnika siodłowego, lub wyskakiwał z wielkim krzykiem na pierwszego lepszego przechodnia. I nagle to przewodnik znajdował się na miejscu tego, który jest przeciągany, holowany i szarpany. Wtedy opiekunowie ze zdziwieniem i irytacją zauważali, że psiak zupełnie ignoruje kolejne karne szarpnięcia, przytrzymywanie, czy wszystkie inne techniki, które zwykle podpowiadane są na internetowych forach.
Ani dziesięć metrów linki, ani dwie godziny orania się nawzajem na spacerze nie rozwiążą naszego problemu, jeśli będziemy traktować smycz jako narzędzie kontroli, a nie komunikacji.
Złoty środek.
Ale czy smycz w ogóle nie służy do kontrolowania psa? Przecież wyżej wyraźnie napisane jest, że dzięki niej możemy również stawiać granice!
I to prawda. Jak zawsze musimy znaleźć złoty środek. Ostatnio zauważam z niepokojem pewien trend, który sugeruje że w sytuacjach zwiększonego napięcia u psa, smyczy w ogóle napinać nie można. I oczywiście dobrze jest pozwalać psu na spokojne zrealizowanie swoich potrzeb na spacerze. Bardzo dobrze jest słuchać i patrzeć uważnie, kiedy nasz podopieczny napina linkę ciągnąc w jedną, czy drugą stronę. Ale nie zawsze możemy sobie pozwolić na bycie swobodnym balonikiem na końcu linki.
Co bowiem jeśli nasz nadpobudliwy pies, holuje nas w kierunku ruchliwej ulicy, bo akurat pod drugiej stronie zauważył (nie) kolegę?
Co jeśli wracamy z naszym „szczekaczem” do auta, po długim leśnym spacerze, a na jedynej drodze prowadzącej na parking, akurat ktoś rozbił sobie obóz razem z psami, dziećmi i latawcami?
Praca smyczą polega czasem również na napinaniu jej. Na przykład po to, żeby zatrzymać pogoń rozzuchwalonego nastolatka, za seniorem lub szczeniakiem. Albo powstrzymać go przed wbiegnięciem pod auto. Albo po to, żeby przeprowadzić naszego psa przez trudną sytuację, niejako „trzymając go za rękę”.
Rzecz w tym, byśmy korzystając ze smyczy, pamiętali że na drugim jej końcu jest ktoś, kto też musi choć trochę zrozumieć, czego od niego chcemy. Starajmy się więc być responsywni, uważni i wrażliwi na potrzeby naszych podopiecznych, z jednej strony. Z drugiej zaś, asertywni, zdecydowani i pewni siebie i swoich decyzji.
To kiedy, jak mocno i z jakim nastawieniem łapiemy za smycz, wpływa nie tylko na napięcia przekazywane po lince, ale również na całą naszą komunikację.
Warto o tym pamiętać, kiedy jutro zdejmiecie swoją ulubioną linkę z wieszaka!