Gdzieś, kiedyś od kogoś usłyszałam, że pies to powinien swoje kosztować. I oczywiście od razu sobie pomyślałam „Się znalazł bogaty, nie ma co z pieniędzmi robić i jeszcze innych denerwuje”. Tyle, że on miał trochę racji, jakby się tak nad tym dłużej zastanowić…

W cyklu o wybieraniu psiaka wspominałyśmy o wyborze dobrej hodowli. Tam też jasno napisałyśmy że psy kupowane w hodowlach, to nie są najtańsze wydatki. Dlaczego właściwie tak jest, że za psiaka z dobrej hodowli trzeba zapłacić kilka tysięcy złotych? Zaczynając od początku, hodowca to człowiek który specjalizuje się  w posiadanej przez siebie rasie. Musiał się naczytać, naoglądać, najeździć na wystawy, pogadać z innymi hodowcami, z sędziami itd. Kolejna sprawa, to zakup swoich psów. On też musiał za nie zapłacić niemałe pieniądze, dodatkowo dochodzi transport, czasem nawet zagraniczny. Wyżywienie swoich psów, szczepienia, wizyty u weterynarza, instruktora, groomera… Jeść też coś muszą, i to nie resztki ze stołu, a wysokowartościową karmę czy BARF. Kiedy decyduje się już na szczeniaki, to znów trzeba trochę poszperać w internetach i znaleźć dobrego kandydata na reproduktora, który swoje sobie kosztuje. Kiedy suka jest w ciąży, to dochodzą nam kolejne wizyty u weterynarza, profilaktyka, badania, USG itd. W tym czasie też hodowcy komplementują już wyprawki dla maluchów, które pójdą do nowych domów. Oczywiście, czasem dostają mnóstwo gadżetów od różnych producentów, ale znam wielu hodowców, którzy chcą sami kupić coś dla swoich maluchów. Obróżki, woreczki na smakołyki, smycze, zabawki itd. Sam moment pojawienia się szczeniaków na świecie, to kolejne koszty, bo to kolejna wizyta u weterynarza. Psiaki rosną, trzeba je zaszczepić, odrobaczyć, nakarmić, zaopiekować tak jak najlepiej to potrafimy. Kiedy hodowca ma szczeniaki, to jest w pracy 24 godziny na dobę. Zajmuje się maluchami, dogląda, pomaga, obserwuje, wyciąga wnioski. Z pewnością dwa miesiące, w których szczeniaki są z hodowcą, to najbardziej absorbujący czas.

Właśnie dlatego pies nie może kosztować 1000 zł, albo O ZGROZO 500 zł. Dlatego, że to poniżej kosztów poniesionych przez hodowców. A przecież, to jest jego praca. Oczywiście, taka którą kocha całym sercem, taka która daje mu mnóstwo przyjemności, jest dla niego spełnieniem marzeń, no i przede wszystkim sam sobie ją wybrał. TAK, ale to jednak praca. I jak przyjemna by nie była, to robi się to po to, żeby zarobić pieniądze.

Poza tym przydługim wywodzie o hodowcy, mam jeszcze jedno spostrzeżenie. Widzę, że jakoś zdecydowanie mniej psów rasowych jest przywiązywanych gdzieś do drzewa w lesie, zostawianych przy budach, albo wyrzucanych. To m.in. dlatego, że ktoś musiał za nie zapłacić, i to niemałe pieniądze. Zatem taki wydatek też musiał przemyśleć, przeanalizować, dobrze się przygotować. Zazwyczaj też z psem, za którego już swoje zapłacił chce przyjść na szkolenie, żeby nie popełnić błędów już na starcie, co by nie było problemów. Chodzi z nim często do weterynarza, też po to że przecież lepiej zapobiegać niż leczyć. Może to smutne co napisze, ale po prostu trudniej pozbyć się takiego psa, w którego zainwestowaliśmy pieniądze. Ale przede wszystkim, to większość z takich właścicieli jest po prostu bardziej świadoma uroków posiadania psa, przemyślała wszystko i nie będzie się psiaka pozbywać.

Czasami bywa tak, że ktoś bierze psa z fundacji czy ze schroniska, bo nie ma pieniędzy żeby kupić w hodowli. Nie uświadamiając sobie, że jeśli coś się wydarzy, będzie trzeba iść do weterynarza czy na szkolenie, to trzeba będzie też wyłożyć pieniądze. Wtedy pojawia się niemały szok, co teraz należałoby zrobić…

Nie chodzi mi o to, żeby teraz płacić miliony za każdego psa, nawet adoptowanego. Ten post ma raczej na celu uświadomienie tego, że ceny psów hodowlanych są zupełnie uzasadnione, a psiaki ze schroniska też wymagają nakładów finansowych, często nawet większych niż te z hodowli.