Po pierwsze, agresja jako zachowanie
To bodaj pierwsze o czym myślimy w kontekście tego tematu. Innymi słowy – spójrzmy na agresję w kontekście bezpośredniego ataku, czy próby uczynienia krzywdy.
Jak to w psychologii bywa, definicji agresji jest kilka. Najbardziej popularna, pochodząca z nurtu psychologii społecznej (definicja D.G. Meyersa) definiuje ją jako „zachowanie podjęte z intencją wyrządzenia krzywdy drugiej osobie”, czy też w rozpatrywanym przez nas przypadku – również innemu zwierzęciu. Psychologowie podzielili te zachowania na kilka podkategorii, w zależności od motywacji, która leży u podstaw zachowania. I tak D.G. Meyers mówi nam o:
- Agresji wrogiej – takiej, która motywowana jest gniewem, bądź skrzywdzenie kogoś jest celem samym w sobie,
- Agresji instrumentalnej – takiej, która stanowi niejako drogę „po trupach do celu”. To znaczy, że wyrządzenie komuś krzywdy jest tylko środkiem do osiągnięcia czegoś innego. Patrząc głębiej znajdziemy tu również te teorie, które mówią o agresji wywołanej przez stan braku czegoś – czyli przez jakąś frustrację potrzeb wyższego czy niższego rzędu.
Oczywiście, w kontekście psów musimy przyjąć, że agresja będzie przyjmowała różne formy ekspresji, na pewno natomiast nie będą to formy tak założone jak wśród ludzi. Niemniej, z łatwością znajdziemy analogie do zachowań zwierząt (psychologia eksperymentami na zwierzętach stoi i już dawno doszliśmy do wniosku, że ostatecznie ssaki nie różnią się od siebie aż tak bardzo ? ).
Psy, podobnie jak ludzie, będą wchodziły w różne rodzaje agresji w zależności od przyczyny. Powyższy podział na podkategorie, to nie jest kolejny sposób na przyklejenie jakiejś „łatki” komuś. Czasami nasz pupil po prostu jest rozdrażniony czy zły i dlatego podejmuje takie zachowania. Z kolei sadystyczna radość ze sprawiania komuś bólu, nie jest raczej dostępna poznawczo dla naszych milusińskich, stąd nie będziemy jej tu rozpatrywać. Czasami motywacja do zachowań agresywnych jest złożona, albo niejednoznaczna. Na przykład pies lękowy w zależności od charakteru, doświadczeń i temperamentu może „wpadać” zarówno w kategorię agresji wrogiej („wystraszyłeś mnie, więc odczuwam gniew”), jak i agresji instrumentalnej („reaguję agresywnie, ponieważ boję się i chcę dostać więcej przestrzeni”).
Innymi słowy, dobrze jest rozpoznawać motywację do agresji, natomiast agresja wroga nie jest gorsza czy lepsza od agresji instrumentalnej.
Etologowie z kolei podzieli temat nieco inaczej. W kontekście zachowań psów, możemy mówić o:
- Agresji społecznej/dystansującej (tutaj nieco będziemy wchodzić w psychologiczną definicję agresji instrumentalnej) – czyli takiej, która stosowana jest jako forma odsunięcia drugiego osobnika od siebie, zasobów, terytorium, szczeniąt czy samicy, czy innych elementów, postrzeganych przez psa, jako cenne.
- Agresji łowieckiej – tutaj celem zachowań agresywnych jest zmniejszenie odległości od bodźca. Psy będą więc zachowania te stosować przede wszystkim w kontekście sytuacji związanych ze zdobywaniem pokarmu. Zdarza się jednak, że agresja łowiecka skierowana jest w złą stronę, ale o tym za chwilę.
Wiemy więc już, że mamy kilka „kategorii” zachowań agresywnych i że agresja służy do wyrządzania krzywdy. Ale dlaczego obserwujemy zarówno psy, które praktycznie nigdy nie atakują, jak i takie, które najchętniej „zjadłyby” cały świat?
Agresywność jako cecha
Zarówno psychologowie, jak i etolodzy są tutaj w miarę zgodni. Agresywność to cecha osobowości, która determinuje częstość podejmowania agresywnych strategii radzenia sobie. Dlaczego jedni mają tę cechę wyższą, a inni niższą, pozostaje jednym z tematów sporów psychologów. Wracamy tu do starego jak świat pytania: „geny czy środowisko?”.
I jak to zazwyczaj w psychologii bywa, znajdujemy odpowiedzi z jednej i drugiej strony „barykady”.
dotyczącym reaktywności emocjonalnej i jeśli ktoś go nie kojarzy, bądź nie pamięta, dobrze by było tutaj go sobie odświeżyć: https://www.passionblog.com.pl/pies-reaktywny-czyli-jaki/
Dlaczego? Dlatego, że temat reaktywności leży bardzo blisko tematu agresji – wydaje się bowiem, że agresywność jako cecha blisko spięta jest z reaktywnością emocjonalną. Innymi słowy: mamy sporą szansę na to, że nasz agresywny pies będzie również wysoko reaktywny.
Skoro bowiem agresja jest stanem motywacyjnym do wyrządzenia komuś krzywdy, bądź uzyskania korzyści przez wyrządzenie jej komuś, to będzie powiązana z emocjami. Bowiem emocje i motywacja to tandem, który lubi jechać razem.
A skoro mamy wysoką reaktywność (co oznacza, że mały bodziec wyzwala dużą reakcję emocjonalną), to bardzo łatwo połączyć nam już kropki. Reaktywny pies będzie szybciej i intensywniej uruchamiał emocje, które powiązane są z motywacją do zachowań agresywnych (strach, złość, frustracja, etc.).
No dobrze, i co z tego wynika w kontekście psów agresywnych?
Agresywność będzie powiązana z cechami temperamentu – a więc będzie podległa dziedziczeniu, oraz powiązana będzie ze strukturą i czynnością układu nerwowego (będzie więc cechą względnie stałą – do pewnego poziomu).
A czy możemy wysnuć wniosek, że każdy pies wysoko reaktywny, będzie wysoko agresywny?
No i tym tematem, wjeżdżamy na nieco „wyższe piętro” – czyli od tych najbardziej funkcjonalnych, pierwotnych, dziedzicznych cech, leżących u podstaw osobowości, będziemy przechodzić o krok dalej. Do tych cech, które są nabyte, wykształcone przez środowisko, chociaż oczywiście wchodzą w korelacje z cechami temperamentu.
A.Frączek wysnuł koncepcję „gotowości do agresji”. To wynik prób przesunięcia rozważań dotyczących zachowań agresywnych z zewnątrz (związki ze środowiskiem zewnętrznym, skutki, etc.), do wewnątrz organizmu (mechanizmy powstawania agresji). Nieco parafrazując profesora Frączka, możemy przyjąć, że gotowość do agresji wynika ze specyficznych procesów, struktur psychologicznych i właściwości. Jeśli te wszystkie czynniki wewnętrzne złożą się w pewną „konstrukcję”, czy też „spotkają się pewnym punkcie”, zaobserwujemy właśnie zachowania agresywne.
Gotowość do agresji, Frączek podzielił na trzy typy:
- Gotowość typu emocjonalno-impulsywnego – to ta, którą nieco już „szturchnęliśmy” wyżej. Powiązana jest właśnie z reaktywnością emocjonalną. Będziemy tu mówić zarówno o łatwości w generowaniu frustracji, złości czy gniewu (pamiętajcie! Mały bodziec -> duża reakcja), jak i pewnych trudnościach z regulacją kontroli emocjonalnej (kora czołowa i funkcje poznawcze „nie nadążają” za układem limbicznym). Efekt: agresja gwałtowna, ale krótkotrwała.
- Gotowość typu nawykowo- poznawczego – tutaj opuszczamy strefę funkcji i dziedziczenia, wjeżdżamy bowiem na piętro „skrypty, nawyki, przekonania”. O ile mówienie o poznawczych przekonaniach w kontekście psów, może budzić pewne kontrowersje (chociaż ja uważam, że w tym miejscu nie możemy postawić grubej krechy między tym, co dla psów w pełni osiągalne, a co na pewno niedostępne), o tyle temat schematów poznawczych i skryptów działania, nie powinien dziwić nikogo, kto „w psach” już troszeczkę „siedzi”.
Psy bowiem w znacznej mierze uczą się właśnie proceduralnie, schematycznie. To znaczy, że konkretny zestaw czynników zewnętrznych będzie „odpalał” pewne „oprogramowanie” dla sytuacji. Psiak więc nawykowo wejdzie w pewne czynności, co do których doświadczył, że działały i przynosiły gratyfikację.
Jeśli więc nasz psiak, w procesie socjalizacji i habituacji doświadczy tego, że zachowania agresywne przynoszą skutek w postaci ulgi, rozwiązania konfliktu, czy uzyskania korzyści, to właśnie ta forma zacznie być kodowana w głowie, jako odpowiedni sposób na poradzenie sobie w danym kontekście.
Czasem te wzmocnienia mogą nie być oczywiste – na przykład, pies kłapiący na przechodniów doświadcza tego, że ludzie, czy psy odchodzą od niego. Z naszej perspektywy wydaje się to być oczywiste: ot, poszli gdzie chcieli pójść, przecież widać, że nic mu nie chcieli zrobić. Nasz pupil może z kolei dojść do zgoła innych wniosków: „odeszli, bo zachowywałem się agresywnie/dystansująco”. Na dłuższą metę może więc utrwalić się przekonanie, że agresja ma charakter gratyfikujący, przynoszący ulgę w napięciu, czy możliwość realizacji swoich potrzeb. Efekt: agresja będzie pojwiała się w pewnych specyficznych warunkach. - Gotowość typu osobowościowo-immanentnego – no i tutaj wchodzimy już na nieco śliski grunt. Bowiem celem tego typu agresji jest wyrządzenie krzywdy samo w sobie. To by oznaczało, że jednostka czerpie przyjemność z samego faktu zadawania i obserwoania cierpienia. Na ile są to funkcje dostępne poznawczo psom? Tak jak wspominałam już w kategorii „agresji wrogiej”, wydaje mi się wątpliwe, by psy były w stanie czerpać coś w rodzaju sadystycznej przyjemności z krzywdzenia innych. Drogą do rozwinięcia w sobie tego typu gotowości do agresji również mogą być doświadczenia socjalizacyjne. Niemniej, uważam że w przypadku psów ten temat możemy rozważać, wyłącznie jako konstrukt teoretyczny, pewną ciekawostkę.
No dobrze, wiemy więc, że tendencja do podejmowania agresywnych form radzenia sobie będzie warunkowana zarówno czynnikami wrodzonymi, jak i środowiskowymi. Odpowiadając więc na zadane nieco wyżej pytanie: nie, nie każdy pies reaktywny będzie psem wysoko agresywnym. Wszystko zależy, co środowisko zrobi ze specyficznym temperamentem psa – czy będzie sprzyjało rozwijaniu agresywności i przechodzeniu z temperamentalnej gotowości typu emocjonalno-impulsywnego, do wyuczonej gotowości typu nawykowo-poznawczego, czy też nie.
Możemy bowiem uczyć psa radzić sobie z trudnymi emocjami, oraz rozwijać jego umiejętność regulacji emocjonalnej, nawet jeśli trafił nam się egzemplarz, który „ma krótki lont”.
Ale czy rzeczywiście szczeniaczek jest taką białą kartą i wysoka agresywność, to wyłącznie wynik złego prowadzenia? No też nie do końca! Niektóre psy po prostu są bardziej wrażliwe na bodźce i nawet nauczone dobrej samoregulacji, wciąż będą reagować mocniej i szybciej niż ich nisko-reaktywni pobratymcy.
No i tutaj przechodzimy płynnie, do mojego ulubionego tematu: etogramu i etologii.
Komunikacja agresywna
Etolodzy dzieląc zestaw zaobserwowanych wśród psów zachowań, dorzucili kategorię komunikacji agresywnej. Tutaj zdecydowanie odpływamy od tematu agresji rozumianej, jako zachowanie czy motywacja do wyrządzenia krzywdy.
Znajdziemy tutaj te wszystkie zachowania, które stanowią ekspresję trudnych emocji czy niezrealizowanych potrzeb i w gruncie rzeczy służą do tego, by wyrządzania krzywdy uniknąć.
Oczywiście otwarty atak, połączony z mocnym gryzieniem prowadzącym do naruszenia tkanek głębokich również w tej kategorii znajdziemy. Ale poza tym znajdziemy całą masę sygnałów potencjalnie nieszkodliwych, zmierzających do tego, by dać otoczeniu znać, że dalsze działania doprowadzą psa do konieczności podjęcia zachowań zmierzających do wyrządzenia krzywdy. Naturalnym dążeniem większości zdrowo funkcjonujących zwierząt będzie bowiem unikanie sytuacji, w których dochodzi do „rozlewu krwi”. Zawsze istnieje przecież ryzyko, że ta krew należeć będzie do obu zaangażowanych w konflikt stron.
Wróćmy więc na chwilę do temperamentu i impulsywno-emocjonalnej gotowości do zachowań agresywnych. Mamy więc psa, który, dajmy na to, „szybko się wkurza”. Ale w procesie socjalizacji i habituacji, wyposażony został w szereg kompetencji pozwalających na skuteczne regulowanie siebie. Czy to oznacza, że nie będzie aktywował gniewu? No nie! Gniew jest jedną z emocji podstawowych, większość ssaków będzie zdolna do odczuwania go.
A czy oznacza to, że będzie układ limbiczny będzie ten gniew „uruchamiał” tak „powoli” jak u psa o niskiej reaktywności? No też nie! Szybkość wyzwalania reakcji emocjonalnych powiązana jest z budową i biologicznym funkcjonowaniem układu nerwowego. Tutaj temat zamknięty jest już na etapie życia płodowego.
Więc dlaczego rozwinięcie kompetencji społecznych spowoduje, że pies reaktywny emocjonalnie nie rozwinie w sobie gotowości do agresji typu nawykowo-poznawczego?
Dlatego, że podczas dorastania wyposażymy psa w narzędzia do konstruktywnego wyrażania swoich emocji i potrzeb, oraz elastycznego rozwiązywania konfliktów. Innymi słowy, zamiast psa, który „wali w mordę”, będziemy mieć psa, który będzie w stanie na tyle kontrolować i regulować swoje emocje, że powie komuś coś w rodzaju: „jestem bardzo zdenerwowany i jeśli nadal będziesz się tak zachowywać, to będę musiał użyć siły”. Jak może to zrobić? Spojrzeniem, ciałem, wokalizacją.
Możemy też naszego reaktywnego psa nauczyć, że jeśli coś go denerwuje, czy frustruje, to równie szybko doświadczy ulgi w napięciu, jeśli po prostu wyjdzie w sytuacji – odejdzie, znajdzie sobie zapach do zajęcia, pożuje przez chwilę zabawkę, czy skubnie trawkę.
Oczywiście, będzie on potrzebował tych strategii relatywnie częściej niż te psiaki, które są bardziej wyważone emocjonalnie. No i jeśli trafi się pies, czy człowiek, który nie zrozumie tych komunikatów, to mimo wszystko dojdzie do tego krótkiego, impulsywnego wybuchu złości, kiedy natężenie emocji stanie się niemożliwe do wyregulowania.
Ale przy rozsądnym prowadzeniu, możemy mieć psiaka, który będzie doskonale radził sobie społecznie mimo wysokiej agresywności. Clue tematu będzie tutaj zdolność psa do stosowania różnorodnych komunikatów, świadomość tego, że konkretne zachowania mają różną siłę oddziaływania na odbiorcę, oraz umiejętność elastycznego dopasowania siły do kontekstu (czyli używania najmniejszej możliwej siły koniecznej do uzyskania efektu).
Natomiast sam fakt sięgania po komunikację agresywną nie jest problemem behawioralnym. To naturalna część etogramu i absolutnie każdy pies będzie z niej korzystał. Osobnicza tendencja do wykorzystywania jej częściej niż pewna ogólna średnia nie jest wynikiem złego wychowania, nie jest problemem i nie jest niczym, co możemy wartościować jako dobre czy złe (pożądane, czy niepożądane). To cecha, która po prostu jest – ani nie utrudnia, ani nie uniemożliwia funkcjonowania społecznego. Dokładnie tak jak niska agresywność i niska reaktywność nie gwarantuje, że pies będzie „lubiany w towarzystwie”. Kompetencje społeczne rzecz nabyta.
Temat z gwiazdką, a nawet z wykrzyknikiem
Jak już wyżej wspomniałam, osobiście szczerze wątpię w poznawczą zdolność psów do odczuwania satysfakcji z obserwacji cierpienia innych. Natomiast mamy coś, co zostało opisane przez etologów, a co nieco może sprawiać takie wrażenie.
Pies zaczynał jako drapieżnik, a jego wrodzony zestaw wzorców zachowań zmierzających do uzyskania pokarmu (znany jako łańcuch łowiecki) był jednym z głównych powodów, dla których selekcjonowaliśmy psy pod kątem użytkowym. Odkryliśmy bowiem, że modyfikacja temperamentalnej tendencji do intensywności z jaką podejmowane są zachowania należące do kolejnych ogniw łańcucha, daje nam możliwość wyselekcjonowania psów, które zostaną „specjalistami” w pewnych zdaniach. Skupiliśmy się więc na tym, żeby np. u retriverów wygasić „ogniowo” odpowiedzialne za rozrywanie, a np. u chartów rozkręcać zachowania związane z pogonią. Nikt jednak nie dążył do wygaszenia łańcucha łowieckiego w ogóle.
No i w czym problem?
Cóż, generalnie na tym etapie to w niczym. Łańcuch łowiecki jest zakodowany w naszych psach, a każdy z nich ma swoją, zakodowaną głęboko tendencję do „lubienia” konkretnych „ogniw”. Ale jak to się dzieje, że pies je lubi?
Polowanie generalnie jest rzeczą trudną i niebezpieczną. Często się nie udaje, czasem kończy się obrażeniami. Na dłuższą metę, zwierzęta, które stosunkowo rzadko otrzymują gratyfikację za jakieś zachowanie, bądź też podczas realizacji konkretnego zadania zostają ranne, powinny zacząć unikać tegoż zachowania czy zadania. Co, jak musicie przyznać, nie jest szczególnie adaptacyjne w kontekście drapieżników. Matka natura (albo dobór naturalny, nazwijcie to jak chcecie), w całej swojej darwinistycznej chwale, wyposażył więc psy w mechanizm nagradzania się zachowaniami łowieckimi. To oznacza, że podczas realizacji łańcucha w mózgu psa wydzielają się ogromne ilości dopaminy – z jednej strony potrzebna jest ona do pobudzania kolejnych ośrodków w mózgu (pamiętacie? Polowanie to rzecz trudna!), ale z drugiej strony – pobudza również układ nagrody.
Nie chodzi więc wcale by złapać zajączka, ale by gonić go – samo podjęcie zachowań łowieckich powoduje u psa samonagrodzenie się. Zresztą bardzo mocne.
I gdzie zaczyna się problem?
Niektóre psy odkryły, że nie tylko agresja społeczna (dystansująca) daje efekt w postaci wentylu napięcia emocjonalnego, czy osiągnięcia korzyści. Niektóre z nich zauważają, że mogą podnieść sobie nastrój właśnie poprzez uruchomienie łańcucha łowieckiego.
Mówimy tu o kategorii zachowań łowieckich związanych ze stresem. U znaczącej większości psów będą to zachowania być może nieco uciążliwe dla psów i przewodników, ale w gruncie rzeczy niezbyt niebezpieczne. Impulsywne pościgi za szybko poruszającymi się obiektami, łapanie zębami za ręce, czy smycz, pokładanie się i „czajenie” na widok obcego psa – zestaw będzie zależał od tego, które elementy łańcucha łowieckiego preferuje nasz pupil. Sami musicie przyznać, że nie brzmi to jakoś dramatycznie i w rzeczywistości takie nie jest – to częsty zestaw tzw. „zachowań problemowych”, z którymi trafiacie do nas na zajęcia.
Jednak drobny odsetek psów, u których wpływ czynników tempermanetalnych i środowiskowych ułożył się w bardzo niekorzystną konstelację, pójdzie o krok dalej. W ich postrzeganiu zatrze się różnica między człowiekiem czy psem, a ofiarą, natomiast sytuacja w której redukuje się napięcie emocjonalne zacznie być tożsama w sytuacją polowania. Bądź też raz uruchomiona agresja łowiecka „wymknie się” spod kontroli poznawczej psa. I tutaj bardzo często dochodzimy do tematu poważnych pogryzień czy zagryzień.
Agresja łowiecka, której celem jest upolowanie zdobyczy, charakteryzuje się dwoma specyficznymi „haczykami”. Po pierwsze – nie zobaczymy tutaj komunikacji grożącej i dystansującej (przecież nikt nie rozmawia ze swoim posiłkiem, a już w ogóle ostrzeganie zdobyczy o ewentualnej konieczności wyrządzenia krzywdy jest przecież zupełnie bez sensu!). Po drugie – pies, który gryzie zdobycz, gryzie z zamiarem wyrządzenia jak najszybciej, jak największych szkód. Zobaczymy więc tu ugryzienia przytrzymane, szarpane, z rozległymi uszkodzeniami tkanek miękkich. Mogą pojawić się amputacje delikatniejszych części ciała, a ostatecznie napastnik doprowadzi śmierci ofiary (o ile nie zostanie powstrzymany).
Ilość psów w populacji, które osiągają to ekstremum nie jest znana, brak tu rzetelnych statystyk. Natomiast, jeśli weźmiemy pod uwagę, jak specyficzny musi być układ cech wewnętrznych z nabytymi, w najlepszym przypadku będziemy mówić tu pewnie o maksymalnie o 1% wszystkich pogryzień (i z takimi szacunkami ja się spotykałam). Chociaż, oczywiście ze względu na „spektakularny” skutek, pewnie usłyszymy o nich najgłośniej.