Historia pojawienia się Fokusa w moim życiu jest bardzo krótka. To była w zasadzie spontaniczna decyzja, kiedy rok po odejściu mojego poprzedniego psa zachciało mi się znów sierści w herbacie, jeżdżenia do weterynarza i mokrego nosa o każdym poranku. Były psiaki do oddania, pojechałam, zabrałam i mam. Czy dziś bym podjęłabym decyzję w taki sposób? Oczywiście, że nie. Czy żałuję, że go mam? Też nie! To chyba bardzo proste i nie trzeba wiele wyjaśniać. Dziś wiem, jak dużo takich „życiowych spontanów” kończy się pobytem w schroniskach, fundacjach albo – o zgrozo – w lesie.

Jaki jest mój pies? Oczywiście wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju, jak każdy ;)! Psiak mocno w typie Owczarka Niemieckiego, samiec (choć wszyscy pytają czy to suka :D), szczupły, ważący około 35 kg. Koniec rysopisu, teraz to co najważniejsze 😉 Fokus jak na Owczarka przystało jest szczekliwy, lubi sobie niekulturalnie podrzeć mordę. Już w zasadzie się do tego przyzwyczaiłam, nie jest to jakoś wybitnie natrętne, ale to jego sposób na rozładowanie emocji czy wymuszenie uwagi. Nooo właśnie… te jego emocje to też jest czasem droga przez mękę. Tak jak już mówiłam, on nie jest z hodowli i to z takiej, gdzie hodowca zadbał o poprawny socjal psów. Mieszkał w domu, na niewielkiej wiosce, a na śniadanie jadł płatki z mlekiem (bez komentarza). Wracając do emocji – Fokus sobie z nimi nie radzi. W nowych miejscach mocno się stresuje, rozładowuje się – np. szczekając, piszcząc. Za to dobrze pracuje w posłuszeństwie, mogę śmiało powiedzieć, że uwielbia to robić. Jeśli tylko może trochę potrenować, to nakręca się i czeka na kolejne komendy. Jeszcze jak ma za to dostać jedzenie, no to wtedy to już w ogóle zrobi wszystko 😉 Ale nie zawsze tak było, pamiętam jak na treningach kiedy miał około roku odwracał głowę od parówki, mimo że przez poprzednie dwa dni niczego nie zjadł. Dzisiaj może być najedzony, a i tak zrobi wszystko dla odrobiny karmy, więc na motywacje pokarmową nie mogę narzekać. Zresztą motywacja na zabawkę też jest pierwsza klasa. Co ważne, Fokus jest mega zmotywowany kiedy widzi zabawkę, ale nie nakręca się na nią tak, że nie można go odwołać. Samokontrola jest u niego na bardzo wysokim poziomie, grzecznie czeka na komendę OKEJ, żeby móc poprzeciągać się jego ulubionym szarpakiem czy piłką na sznurku. Uwielbiam u niego, to że jest chętny do roboty. Tak jak wyżej pisałam o posłuszeństwie, tak samo chętnie ze mną biega albo towarzyszy mi podczas jazdy na rowerze. Jest idealnym kompanem dla osoby, która lubi aktywnie spędzać czas w towarzystwie psa, czyli dla mnie ☺. Jesteśmy bardzo zgranym duetem, który uwielbia nowe wyzwania. Zgranym, nie znaczy idealnym. Zarówno Fokusowi jak i mnie do ideału daleko. (Mnie nawet trochę dalej niż jemu :P) Idealny pies i idealny przewodnik nie istnieje i nie ma się co łudzić, że kiedykolwiek stworzycie psa który będzie spełniał wasze wygórowane oczekiwania w 100%. Wiem sama po sobie jak ambicja może wpłynąć na relację z psem. Ja też czasem płakałam, bo coś się stało i nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Wiem jak się wkurzałam, kiedy po raz setny robiłam jakieś powtórzenie a ono dalej nie było takie, jak bym sobie wymarzyłam. Teraz też czasem się na tym łapie i mam ochotę krzyknąć „No Kur*a, przecież umiesz to zrobić”, ale po co. Ja mam czasem zły dzień, Fokus też czasem może go mieć, a moje nerwy nie sprawią, że coś się poprawi. W takich sytuacjach po prostu odpuszczam i daję mu dużo luzu i czas na odstresowanie się. Umiejętność dawania sobie i psu spokoju bardzo mi pomaga – nie ma nic gorszego niż chora ambicja posiadania idealnego psa. Oczywiście wciąż pracuję nad pewnymi rzeczami, to nie jest tak, że zakładam ręce i mówię, że się nie da. Ale zaakceptowałam wady mojego psa, pogodziłam się z tym jaki jest. Pomagam mu jak tylko potrafię w sytuacjach, w których jest mu ciężko. Dzięki temu stworzyliśmy relację opartą na wzajemnym zaufaniu i tej pięknej miłości psio-ludzkiej. Polecam każdemu, bo to wspaniałe uczucie 😉

Kim jest dla mnie mój pies? Tak od serca? Bardzo trudno było mi napisać ten post, kilka razy zaczynałam, kasowałam, totalnie nie wiedziałam, od czego zacząć, jak to wszystko ująć. Mam trzy psy, z każdym z nich łączy mnie inna więź, każdy jest inny i czym innym mnie zaskakuje. A więc opisać, Wam jak to jest każdym z nich, czy z wszystkimi razem, napisać to patetycznie o miłości, o najlepszym przyjacielu, ale przecież Wy to wszystko wiecie. Macie psy, więc wiece jak to jest go posiadać, a Ci którzy nie mają… tak kochani, pies jest najlepszym przyjacielem człowieka, a dlaczego? Myślę, że każdy znajdzie sto innych, różnych powodów. A dla mnie, dlaczego tak je kocham, dlaczego dzisiaj nie wyobrażam sobie bez nich żyć. Dlatego, że koncertowo puszczają bąki, uwierzcie mi, że czasem zdarzy się tak, że nagle cała trójka na raz, zakopci cały dom. Wysępią na te swoje słodkie oczy, kawałek kiełbasy z grilla, a potem uuuu… naprawdę jest gęsto 😉 Najlepszy w puszczaniu bąków, jest Cirek. Ten kiedy tylko zda sobie sprawę z tego co się stało, nerwowo rozgląda się po wszystkich i ucieka z miejsca zdarzenia. Kocham ich za to, że kiedy dziewczyny mają cieczkę i totalnie wariują domagając się wiadomo czego, Ciro wydaje z siebie dźwięki, coś między starym traktorem a zdezelowany dieslem. Kocham ich za to, że zawsze, ale to zawsze kiedy tylko jest odrobinę ciepło szukają pierwszej lepszej kałuży czy błota, żeby się schłodzić. Latem idąc na spacer biorę pod uwagę dodatkowe pół godziny na późniejszą kąpiel, albo…. się wysuszy, się skruszy i pies jest czysty XD Kocham ich za to, że kiedy piją z misek, zalewają mi pół kuchni, za to, że mam w domu taką ilość sierści i piachu, że po roku spokojnie mogłabym być potentatem na rynku, za to, że zajmują 90% kanapy i często nie mam gdzie sobie usiąść, a jak już usiądę to i tak przyjdą i wycisną mnie wbijając łapy miedzy żebra, za to, że legowisko czasem wybucha, za to, że dla Lucky nie ma problemu ściągnąć z wysokości 4 metrów swojską kiełbasę i zeżreć jej tyle, że przez dwa dni bardziej się toczyła niż chodziła. Swoją stroną, kiedy zeszłam do piwnicy, gdzie była chwilowo kiełbasa, Lucky wprost połykała ostanie kawałki, z miną … omomom, nie ważne, że będę mieć sraczkę, a Ty będziesz drzeć ryja, ile zjadłam tyle moje, omomom. Kocham ich za to, że kiedy jem lody albo owsiankę, siedzą przede mną, a moje kolana zalane są hektolitrami kapiącej śliny, za to, że kiedy przychodzimy ze spaceru gdzie zlał nas deszcz, pchają swoje łby w ręcznik i czekają na wycieraski. Kocham ich za to, że jak się okazało płot 1,5 metra wcale nie jest tak wysoki, a pies sąsiadów jest mega spoko, nie ma się z kim bawić to przecież dotrzymamy mu towarzystwa, za to, że Frelka zostawiona sama na 3 minuty na ogrodzie zdąży wsadzić łeb w mrowisko i w kilka sekund z amstaffa stać się shar pei’em, za to, że średnio raz na tydzień z jakiegoś dziwnego powodu doprowadzają mnie do zawału serca i że nie raz mam ochotę wystawić ich za płot i udać, że to nie moje psy. Za to, że są moimi psychoterapeutami, że kiedy wracam do domu muszę wziąć wdech, wydech i wejść jakby nigdy nic się nie stało, bo każda moja emocja przelewa się na nich błyskawicznie. Prawda jest taka, że mogę wymieniać takie sytuacje, rzeczy bez końca, ale w końcu kim są dla mnie moje psy? Są ideałami, mimo tego wszystkiego, i tak są bardziej idealni niż ja, to ja jako człowiek zawodzę, popełniam błędy. Jestem totalnie nieidealna, ale dla nich to nie ma znaczenia, dla nich jestem najlepszym człowiekiem, bo ich człowiekiem, jestem ich oparciem a oni moi, są przy mnie wtedy kiedy jest totalnie do dupy i cały świat jest bez sensu, wtedy przychodzą, gapią się na mnie i mówią, matka się nie martw, będzie dobrze i kładą swoje wielkie łby na moich kolanach. Ciro, Lucky, Frelka mnie nie oceniają, zawsze wysłuchają i mimo, że nie lubią buziaków i przytulania i tak mi na to pozwalają. Moje psy są moimi przyjaciółmi, moimi głąbami, marudami, osłami, moim czasem, okazją do wydania milionów monet, moimi trenerami personalnymi, wyprowadzaczami z domu, terapią na depresję, grzejnikami w zimowe wieczory, absolutnymi rozweselaczami, ja tak naprawdę już się na nich nie złoszczę, bo i po co, przecież każdy ich błąd to tak naprawdę mój błąd, są tak naprawdę wszystkim i serio nie wiem co Wam mogę innego napisać. Posiadanie psa to istny roller coaster, ale mimo to uwierzcie mi, że nikt Was nie pokocha taką miłością jak pies i Wy nie pokochacie nikogo w taki sposób jak psa. I teraz będzie patetycznie, moje psy są dla mnie po porostu jedną wielką chodząca miłością.