Hu, hu, ha nasza zima zła! No, dobra, może w Polsce to nie taka zła, nawet bardzo nie taka zła. Zima z prawdziwego zdarzenia trwa u nas kilka dni, o ile w ogóle się pojawi. Nie mniej jednak dla wielu naszych czworonożnych przyjaciół to trudniejszy czas w roku. Jednym zimno bo mają krótką sierść, innym pękają łapki, a jeszcze inni wolą po prostu grzać doopkę w domu pod kocysiem z mamusią i tatusiem.

Ja akurat nie znam tego stanu, kiedy otwiera się drzwi gdy jest zimno, a pies wraca do domu. U mnie raczej temperatura poniżej zera nie robi wrażenia (podobnie zresztą jak deszcz, ale o tym pisałam już kiedyś). Na zajęciach jednak często słyszę, że psiak nie czuje się zbyt komfortowo kiedy na zewnątrz jest choćby w okolicach 0 stopni. Psie łapki z bliskaPowodów oczywiście jest wiele. Jednym z nich są łapki, w które jest zimno, pękają, a od soli i piasku na chodnikach dodatkowo pieką. Co zrobić? Warto zadbać o psie stópki jak o swoje dłonie. Kupcie dobry preparat do łapek i dajcie psiakowi nacieszyć się zabawą w śniegu. Jakimś wyjściem są też buty. Ale tak z doświadczenia powiem, że ciężko jest dobrać buty, które nie spadną z psa po pierwszym podbiegu do zabawki, no i takie które same w sobie nie będą świetną zabawką do ściągnięcia ich z łap i do rozszarpania.

U mnie zaś jest inny problem, zawsze gdy za oknem jest piękny biały krajobraz, to między łapkami Fokusa zawsze zbierają się mini kulki śniegowe. Zastanawiałam się zawsze co mam z tym zrobić i wpadłam na genialny pomysł! (tak naprawdę to nie jest genialny, wszyscy pewnie o tym wiedzą, tylko ja żyłam nieuświadomiona) Powycinałam te zbędne włosiska między palcami i opuszkami i BINGO! Śnieg się nie zbiera, albo zbiera nie w takiej ilości jak kiedyś. Jeśli jest tu ktoś kto jeszcze na to nie wpadł to rozwiązanie, to prosze bardzo – częstujcie się 🙂

Ale koniec już o łapach, bo nie jesteśmy od tego specjalistami, więc wymądrzać się nie będziemy. (Chociaż bardzo lubimy :P) Powiem za to trochę o spacerach zimowych. Pamiętajmy o tym, że naturalnie psu może być zimno. To zupełnie normalne, że w niższej temperaturze pies nie czuje się tak samo dobrze jak wiosną, gdy mamy te 18 – 20 stopni. Nie zmienia to jednak faktu, że spacer i ogólny ruch ciągle jest mu potrzebny. Bez względu na porę roku potrzeby psiaka muszą być zaspokojone. Często jest tak, że pierwsza niechęć do wyjścia pojawia się już jesienią, gdy mamy pierwszy skok temperatur. Wtedy już należy skupić się na tym, żeby nie odpuszczać spaceru na rzecz szybkiego wyjścia na siku. Pies to taka przebiegła bestia, że szybko nauczy się, że w takiej pogodzie się nie spaceruje i będzie szybko zmykał do domu. Ale ale, przewodnik musi być twardy i pokazać, że spacer w taką pogodę to też może być super zabawa. Zabierzcie ze sobą smakołyki, zabawki i zróbcie coś fajnego. Niech nie będzie to standardowy statyczny trening, tylko dużo zabawy, dynamiki i ćwiczeń, które Wasz pies lubi najbardziej. Oczywiście pamiętajcie, że to wszystko musi być pod waszą pełną kontrolą, bo poślizgnięcie się psa na zlodowaciałej powierzchni nie wróży nic dobrego. Podobnie zresztą z długościę spaceru – nie zabieramy szczeniaka, czy innego ciepłolubnego psa na 20 km spaceru w dziesięciostopniowym mrozie. Raczej nie pomoże, tylko pogłębi problem (O ile wrócicie i nie zamarzniecie gdzieś jak sopel lodu :D)

Powiem też dwa słowa o tych strasznych, okrzykniętych złą sławą ubrankach dla psów. Nie mam nic przeciwko żeby się nimi wspomóc. Wiem, że są liczni przeciwnicy, którzy głośno krzyczą “Wilki nie miały ubrań i żyły”, ale mój pies to nie wilk i jak mam patrzeć jak Maltańczyk marznie w mrozie, to zdecydowanie wolę żeby założyć mu bluzę. Tak, może być nawet różowa w cekiny, byle było mu ciepło i czuł się komfortowo, a dzięki temu zrobił z przewodnikiem super trening, albo zaliczył ekstra spacer.