Sześć kilometrów, szesnaście przeszkód, sześć nóg, dwa serca, jedno zwycięstwo do potęgi szóstej.
Spokojnie, nie będziemy rozwiązywać zadań matematycznych ;), to tylko kwintesencja biegu, który odbył się 12 maja w Zawiesiuchach. Ahhh, co to był za bieg…
Biegliśmy w kategorii drużynowej 6 osób i 4 psiaki. Oto nasz skład:
Tegoroczny Hard Dog Race odbył się w urokliwym miejscu niedaleko stolicy – na Farmie Makedońskich, co jeszcze cudownie dodało klimatu eventowi. Biegnąc podziwialiśmy wspaniałe widoki jezior i łąk. Ale ale… To nie o te piękne widoki chodziło… Musieliśmy przebiec 6 km i pokonać na drodze 16 przeszkód. W tym roku zdecydowanie dominowała woda. Co druga przeszkoda wymagała od nas przepłynięcia z psiakiem dłuższego bądź krótszego odcinka, co szczerze mówiąc było zbawienne przy dość wysokiej temperaturze. Poza pokonywaniem jezior zmierzyliśmy się też z czołganiem, przeciskaniem przez opony, wbieganiem i zbieganiem po kładkach, dźwiganie 15 kg worków z karmą i czasem z robieniem przysiadów, gdy ktoś nie dał rady pokonać przeszkody 😉
Pojechaliśmy tam przede wszystkim po dobrą zabawę. Nie biegliśmy na czas, ani z planem wskoczenia na pudło. Nawet podczas kolejek do pokonania przeszkody przepuszczaliśmy innych, nieco bardziej ambitnych zawodników. Atmosfera była cudowna, bawiliśmy się przednio. Trochę porzucaliśmy się błotem na przeszkodach, a widząc aparat pozowaliśmy do zdjęć ☺
Mimo, że nie biegliśmy po nagrody to jedno z nas zostało wyróżnione przez organizatorów. Ale, nie za czas, w którym pokonany został tor. Dawid postawił sobie za cel przebiegnięcie wyścigu w spodniach do pozorowania, które ważą bagatela około 10 kg. I wiecie co? Zrobił to!!! Został przez to najbardziej szalonym uczestnikiem zawodów, a dzięki temu w przyszłym roku biegnie za darmo. To chyba dla nas największa motywacja do pojechania na kolejną edycję.
To kto biegnie z nami w przyszłym roku? ☺