Chyba każdy świadomie podchodzący do posiadania psa człowiek, chciałby być przez swojego pupila słuchanym. A jednocześnie „mój pies mnie słucha” jest jednym z najczęściej występujących zdań na prowadzonych przez nas konsultacjach. I tak, to jest realny problem, wpływający nie tylko na bezpieczeństwo pupila w miejskiej przestrzeni, ale często bardzo negatywnie odbijający się na naszej relacji z psem. I nie bez powodu dookoła pytania „dlaczego pies mnie nie słucha” wyrosła cała masa poradników o pracy z psem. Dzisiaj spróbuję naświetlić Wam zarówno te najczęstsze, jak i mniej oczywiste przyczyny, stojące za problemem niereagowania na przewodnika.

Pies nie rozumie co do niego mówisz

Czyli nie słucha, bo nie został nauczony znaczenia danego słowa. Psy rozumieją nasze emocje, rozumieją nasze gesty (często zupełnie inaczej niż byśmy chcieli!), ale naprawdę nie mają wrodzonej zdolności rozumienia po polsku ;). Warto zapamiętać, że do wypracowania bezwarunkowej reakcji na komendę, potrzeba 4-6 tysięcy udanych powtórzeń, wykonywanych w określonych warunkach. Zatem 2-3 tygodnie pracy w sali szkoleniowej, na placu treningowym czy na jednej łączce w parku, nie zagwarantują nam odwołania od psiego kumpla w trakcie zabawy, albo od pogoni za ptactwem. Tego też trzeba nauczyć w treningu.

Nie ma konsekwencji

I absolutnie nie mam tu na myśli wyciągania konsekwencji wobec psa za niewykonanie komendy, ale doprowadzenie wydanej komendy do końca :). Wzorcowo powinno to wyglądać tak, że ja wołam raz, a pies przychodzi. Jeśli zawołam, pies nie przychodzi, a ja albo odpuszczam, albo wołam jeszcze 5 razy zanim psiak do mnie przyjdzie, to palę komendę. Zatem warto popracować nad tym, żeby w procesie uczenia psa danego zachowania, wydawać komendę tylko wtedy, kiedy szanse na prawidłowe wykonanie zadania są bardzo duże. No i kurcze, pamiętajmy o atrakcyjności nagrody! <?p>

Motywacja

Jej… następny temat na książkę. No ale najprościej – jeśli wymagamy od psa zachowań nienaturalnych (a przykładowo chodzenie przy nodze człowieka jest zachowaniem wyuczonym, nie jest naturalne dla psa), to powinnam go za ich realizację odpowiednio nagrodzić. Ale o nagradzaniu więcej przeczytacie tutaj: https://www.passionblog.com.pl/jak-nagradzac-psa/

Twoje ciało mówi coś innego

Najczęściej występujący zgrzyt spacerowy, który świetnie obrazuje ten problem, to sytuacja, w której mamy 3 aktorów: bodziec wywołujący reakcję (np. obcego psa), psa i jego właściciela. Pies zauważa bodziec – przewodnik podąża wzrokiem za psem – oboje ustawiają się frontalnie do bodźca. W takiej sytuacji przewodnik wysyła swojego psa do kontaktu z bodźcem. I co dzieje się dalej? Pies zaczyna ciągnąć – przewodnik napina smycz, zapiera się, zaczyna wołać psa patrząc na niego, stojąc nadal przodem do bodźca. No i jeżeli pies nie reaguje na dany bodziec wybitnie emocjonalnie, lub jeśli jest od niego dość daleko, to jeszcze jest cień szansy, że to może się udać… Przy wyższych emocjach, niezależnie, czy więcej tam ekscytacji czy strachu, to po prostu nie wyjdzie, a wręcz może wzmocnić problem. Dlaczego? Bo komunikacja ciałem jest znacznie bardziej naturalna i czytelna dla psa, niż cokolwiek co do niego powiemy.

Pies nie ma zaspokojonych potrzeb

I nie mam tutaj na myśli sytuacji skrajnych, w których psiak nie ma zaspokajanych tych podstawowych, niezbędnych do przeżycia potrzeb, ale sytuacje znacznie częstsze, w których potrzeby elastyczne psiaka nie są zaspokajane we właściwy dla tego konkretnego psa sposób. To mocno wpływa na samopoczucie, prowadzi do frustracji potrzeb, a w konsekwencji rodzi trudne zachowania. Na przykład ciągnięcie na smyczy, wymuszanie szczekaniem, ciągnięcie do innych psów, nadmierne i nerwowe węszenie, nerwowe gryzienie, czy niszczenie naszych rzeczy… Mogłabym tak długo. Aby upewnić się, że tutaj wszystko gra, warto przeanalizować chociażby nasze spacery z psem. A w tym może Wam pomóc ten tekst: https://www.passionblog.com.pl/6-zasad-idealnego-spaceru-z-psem/

Właścicielka z psami na spacerze


Pies jest przetrenowany

To się zdarza zwłaszcza u super ambitnych teamów. Było świetnie, żarło jak dzikie… i zdechło. Bo czasem chcieliśmy za dużo, za szybko, za mocno. Zaburzyliśmy proporcję między pracą a normalnym „byciem psem”, albo narzuciliśmy zbyt wysokie tempo pracy. Postawiliśmy przed psem zbyt dużo trudnych wyzwań, zapominając o motywacji. Nałożyliśmy za dużo presji w treningu i pies się wycofał. To się zdarza. Zdarza się częściej, jeśli zależy nam troszkę za bardzo i przestajemy czerpać przyjemność ze zwykłego łazikowania z psem, skupiając się głównie na budowaniu umiejętności i kompetencji w treningu. Więcej! Nam w pracy z Waszymi psami też czasem się to zdarza! Tylko nauczeni na błędach, wyłapujemy pierwsze symptomy świadczące o przetrenowaniu i jesteśmy w stanie odpowiednio na nie zareagować ;).

Nadmierna kontrola

Ostatnio bardzo często pracuję z psio-ludzkimi teamami, które mają olbrzymi problem z odpuszczeniem kontroli. Jeśli w treningu z psem wszystko działa idealnie, ale w trakcie spaceru pies „głuchnie” na Ciebie, to warto przyjrzeć się bardziej tej kwestii. Czym się to objawia? Spróbuj zrobić sobie mały test. Wyobraź sobie, że jesteście z psiakiem na spacerze w parku, ze średnią ilością bodźców. Raz na jakiś czas zdarzy się obcy psiak, chodzą jacyś ludzie, jeżdżą jakieś rowery, biega kilkoro dzieci, ale generalnie miejsca jest dużo, można się swobodnie omijać. Na czym skupiasz swoją uwagę? Na co patrzysz? Jak się czujesz? A do tego pytania jeszcze za chwilę wrócimy… Często jest tak, że nawet idąc na eksploracyjny, wyciszający spacer, nasza percepcja wykręca 200% normy, nawet jeśli luzujemy linkę to cały czas patrzymy za psem, non stop kontrolujemy jego zachowania. Za długo coś wącha? Napinamy linkę i korygujemy, bo może to jedzenie. Patrzy w kierunku obcego psa? Korygujemy, bo może za chwilę się odpali. Reaguje z zainteresowaniem na przebiegające w pobliżu dzieci? Natychmiast odwołujemy. Bo ktoś nam kiedyś powiedział, że nad psem trzeba sprawować kontrolę, a my wzięliśmy to dosłownie. A piszę to wszystko w liczbie mnogiej, bo jeszcze 3 lata temu sama miałam z tym olbrzymi problem, aż kiedyś ktoś mądry kazał mi się odczepić od własnego psa, bo on naprawdę jest mądrzejszy niż mi się wydaje :D. Kontrola nie rozwiązuje problemów, a wręcz może je pogłębić. Dlaczego? Bo uniemożliwia psu podjęcie (nawet iluzorycznie) jakiejkolwiek decyzji, skoro wszystkie są przez nas narzucone, bo często nie zauważa komunikatów psa i nie odpowiada na nie, więc nie uczy rozmowy z nami. Jeśli wymuszam konkretne rozwiązania, to w dłuższej perspektywie wcale nie buduję motywacji u psa do ich powielania. Oczywiście nic nie jest czarno-białe i kontrola (zwłaszcza w treningu) bywa super potrzebna, ale nadużywana może skutkować tym, że pies poza treningiem będzie raczej przed tym naszym wiecznym nadzorem uciekał.

Nasze emocje

Psy na nie reagują. I jasne, że nie każdy psiak będzie tak samo wrażliwy na nasze humory, ale każdy, absolutnie każdy będzie doskonale zdawał sobie sprawę z tego jak się czujemy, bo psiej percepcji nie da się oszukać – one po prostu wywąchują zmiany poziomów naszych neuroprzekaźników i hormonów, czują nasze podwyższone tętno, temperaturę ciała, wyłapują zmiany w tempie oddechu. W tych aspektach działają szybciej niż medyczna aparatura :). I tak jak ludzie, tak i psy mają różną odporność psychiczną, różnie sobie z tym radzą. Ja mam w domu dwa skrajnie różne charaktery pod względem reakcji na moje emocje. Amira jest jak gąbka, która dużo przyjmie, ale Haker jest takim lustrem w przymierzalni – odbija praktycznie natychmiast każdą moją emocję, dodatkowo ją jeszcze uwypuklając. Jeśli zdarza mi się wrócić do domu po bardzo stresującym dniu i zabiorę go na spacer zanim się skupię na swoich emocjach i obniżeniu poziomu własnego stresu, to mogę być pewna, że ten spacer będzie tragedią w 3 aktach i wspaniałą katastrofą ;). I jasne, pracujemy ze sobą długo, więc nasza tragedia i katastrofa ograniczy się do napinania smyczy, wytarzania się w smrodzie, albo wlecenia bez pozwolenia do bajora, ale wierzcie mi, frustruje mnie to równie mocno, jak kiedyś znacznie głupsze i mniej bezpieczne zachowania. A moja złość, frustracja, czy bezsilność jeszcze dodatkowo nakręca mojego psa.
I nie, tu zupełnie nie chodzi o to, że pracując z psem mamy być jak ten robot pozbawiony emocji. To jest niezdrowe a w dodatku nie zadziała. Ale… warto żebyśmy zadbali na co dzień o nasz własny spokój, żebyśmy na spacerze z psem (i nie tylko!) zatroszczyli się też o własne samopoczucie. Bo nasz spokój zmienia nasze psy.