Temat tyleż przykry, co kontrowersyjny. Trudno poruszyć go tak, żeby z jednej strony nie usprawiedliwiać ludzkiej nieodpowiedzialności, a z drugiej nie piętnować i nie oceniać. No ale spróbujmy!

Long story short

Czy można oddać psa? Można! Czasem nawet trzeba.

No ale kiedy możemy przyjąć, że szukanie psu nowego domu jest usprawiedliwione, a kiedy świadczy o poddaniu się i ludzkiej nieodpowiedzialności?

Problemy behawioralne

To ten kawałek tematu, który często rozpala internetowe posty do czerwoności. Ale głównie dlatego, że osoby, które decydują się na poszukanie nowego domu dla swojego pupila z tego powodu, zbierają wokół siebie tyluż „obrońców”, co „hejterów”.

Nie mniej, możemy przyjąć, że rzeczywiście problem w zachowaniu psa, który stanowi zagrożenie dla rodziny, lub samego psiaka, to jest całkiem niezły powód do tego, by poszukać czworonogowi nowej rodziny.

Natomiast ocena tego, co stanowi, a co nie stanowi zagrożenia każdorazowo będzie się różnić. Złoty standard to oczywiście obrona zasobów, problemy separacyjne i nadmierne pobudzenie. Oczywiście, każdy z nas znajdzie co najmniej dziesięć osób, które mierzyły się z podobnymi wyzwaniami, psa zostawiły u siebie i rozwiązały problem. Więc co różni te osoby, od tych, które oddają psa? Czy tylko poczucie odpowiedzialności? Albo głębsza miłość do członka rodziny?

Brak czasu i/lub pieniędzy

Jeden z najczęściej oranych powodów w internetowych ogłoszeniach. I niewyczerpane źródło oburzenia wśród większości psiarzy. Przecież to logiczne, że biorąc psa należy liczyć się z tym, że trzeba będzie wygospodarować dla niego te kilka godzin dziennie i parę stówek w miesiącu (chociaż kto kiedykolwiek leczył przewlekle chorego psa, ten z pewnością teraz się oburzy, że te „parę stówek” to spory eufemizm).

Tymczasem, kiedy dołożymy pierwszy punkt, do drugiego, dość szybko otrzymamy wiarygodny powód dla którego ktoś szuka nowego domu dla swojego psa.

Tak zwane „zachowania problemowe” często narastają tygodniami czy miesiącami, zanim urosną do rangi prawdziwego kłopotu. Ale kiedy już się to stanie, to zazwyczaj rozwiązanie problemu zajmuje dwa razy więcej czasu, oraz pochłania spore koszty – i mam tutaj na myśli nie tylko pomoc behawioralną, ale choćby kwestie strat materialnych, które może i nie są najważniejsze w tym wszystkim, ale stanowią rzeczywiste zobowiązanie finansowe.

Jeśli ktoś tego czasu i pieniędzy zwyczajnie nie ma, to bez względu na ilość oburzonych komentarzy pod postem – nie znajdzie ich.

I to bez względu na to, czy obiektywnie mógłby, gdyby chciał, czy nie – ale o tym zaraz.

Dzieci

O rany, co też się dzieje w tym temacie na psiarskich grupach! ?

Obecność, czy choroby dzieci to bodaj najczęściej podawany powód adopcji wśród psów – i ze względu na swoją powszechność, na ogół zupełnie niewiarygodny.

Tymczasem, zdarzają się przypadki, w których obecność dzieciaków rzeczywiście uniemożliwia jakiekolwiek podjęcie pracy nad problemem. Czasami to kwestia nasilenia problemu – potężnie zasobowy czy nadmiernie agresywny pies, może być niebezpieczny nawet dla osoby dorosłej, dla dziecka, może stanowić realne niebezpieczeństwo utraty zdrowia czy życia. Czasem – osobistych cech psa. Nadmiernie nakręcający się, czy lękliwy pies może mieć trudno odnaleźć się w towarzystwie ruchliwych i wokalnych kilkulatków. I oczywiście, dzieci nie powinny przeszkadzać psu, ale są takie psy, które nie czują się dobrze w obecności nawet neutralnych dzieci. I to jest już całkiem niezły powód, dla którego lepiej psu poszukać nowego domu.

Leżący piesek

Niezgodność charakterów

Tego na ogół nie przeczytacie w ogłoszeniach adopcyjnych. No i większość psiarzy pewnie uzna to za bullshit. Ale czasem zdarza się tak, że chociaż obiektywnie nie ma ku temu przesłanek, to pies po prostu nie może zgrać się z rodziną. Rzadziej chodzi tutaj o kontakt człowiek-pies (chociaż zdarza się! Szczególnie w przypadku adopcji dorosłych psów), częściej ten problem spotykamy w kontakcie między psiakiem, a innymi zwierzakami.

Prawda jest taka, że my jako ludzie sami dobieramy sobie znajomych i przyjaciół. Izolujemy się z kolei od osób, które nam nie odpowiadają z tego, czy innego powodu. Zwierzaki rzadko mają taką możliwość, ale wcale nie rzadziej „nie zgrywają się” z takim czy innym typem temperamentu/komunikacji/etc.

Subiektywność

Oczywiście, możemy wymyślić jeszcze z dziesięć tysięcy powodów, które ludzie podają oddając psa. Podczas mojej współpracy ze schroniskami słyszałam już wszystko – od wyżej wymienionych klasyków, aż do argumentu w rodzaju: „wiem, że wczoraj wzięłam szczeniaka, ale dzisiaj on nasikał na kanapę!”.

Oczywiście, wielu problemów można by uniknąć, gdyby na czas wyłapać problem i zadziałać zanim urośnie on do rangi katastrofy. No i oczywiście, najlepiej by było, aby każdy psiarz był wyposażony w dużą wiedzę i świadomość kynologiczną i wiedział, kiedy to już jest ten problem, a kiedy jeszcze zachowanie rozwojowe, albo niegroźne dziwactwo.

Stety-niestety ludzie są różni. Mają różne doświadczenia i możliwości.

Ja byłam w stanie unieść mieszkanie i pracę z amstaffką, która wysłała do szpitala kilku domowników – inna osoba nie byłaby w stanie udźwignąć strachu, czy traumy po takich atakach. Ktoś inny ma możliwość organizowania dla swojego „separacyjnego” psiaka opieki na kilka godzin dziennie, by przez kolejne miesiące stopniowo pracować nad lękiem podopiecznego, a kto inny codziennie wychodzi do pracy na dwanaście godzin i codziennie ma straż miejską wezwaną przez zmęczonych sąsiadów. I tak dalej i dalej.

To subiektywna ocena własnych granic i możliwości odpowiada za poczucie, co jest dla nas do przyjęcia, a co nie do wytrzymania.

Czasem wiemy i widzimy, że gdyby ktoś odrobinę się sprężył, czy nagiął, to dałby radę! I denerwuje nas to, że ludzie po prostu chcą pozbyć się problemu, pójść na łatwiznę. I każdego korci, żeby napisać wiadomość do takiej osoby, choćby z prośbą, by nigdy więcej nie brała psa.

Ale ostatecznie chodzi o jedno…

Dobro psa

Bardzo wiele psów szuka domu wcale nie dlatego, że są AŻ TAK problemowe (albo w ogóle nie są problemowe – po prostu ktoś miał inne wyobrażenie o utrzymaniu psa), ani nie dlatego, że ktoś AŻ TAK nie ma możliwości z nimi żyć i popracować. Po prostu wielu z nas lubi chodzić na skróty i nie chce problemów, poświęcenia, wysiłku.

Ale czy jeśli ten konkretny psiak miał pecha trafić do takiej osoby, to czy nie lepiej, żeby jednak znalazł nowy dom? Oczywiście, może trafić równie źle (biorąc pod uwagę jak wygląda wiele adopcji), ale z drugiej strony – może też trafić lepiej. Co więc możemy zrobić, żeby zwiększyć szansę na to drugie? Bo przecież ostatecznie zawsze chodzi o psa, prawda?

Po pierwsze – nie wchodzić w konflikt z osobą oddająca pupila. Po główce też lepiej nie głaskać, ale zawsze warto ograniczyć wyrażanie własnych emocji, na rzecz informacji, jak taką adopcję poprowadzić dobrze, na co zwrócić uwagę, albo do kogo zgłosić się po pomoc.

Po drugie – popytać wśród ludzi, którzy rzeczywiście mogą być dla tego psa lepszym losem.

No to jak poprowadzić dobrą adopcję?

Zakładając, że z tego, czy innego powodu rzeczywiście szukamy naszemu psu nowej rodziny, co możemy zrobić, żeby rzeczywiście zadbać o jego dobro.

Przede wszystkim dajmy sobie, psu i potencjalnej rodzinie czas! Czas na zastanowienie się, zapoznanie, ostudzenie emocji. Dobrze jest zrobić kilka spotkań zapoznawczych, przejechać się z psem do potencjalnego nowego domu. Ograniczmy jak najbardziej ryzyko tego, że ktoś nas może oszukać (chociaż oczywiście to zawsze może się zdarzyć!), albo że leci na czystych emocjach, a kiedy entuzjazm opadnie nastąpi przykre zderzenie z rzeczywistością.

Po drugie – spiszmy umowę adopcyjną. Tak, wiem, to nie jest doskonałe zabezpieczenie. Ale zawsze lepsze niż żadne!

Po trzecie – zadbajmy o temat kastracji (lub sterylizacji, jeśli z jakiegoś powodu wykastrować naszego psiaka nie możemy). Szczególnie jeśli pies jest w typie rasy – pseudohodowle i „janusze biznesu” nie śpią.

Po czwarte – starajmy się pozostawać w kontakcie z nowym domem. Zawsze lepiej będzie trzymać rękę na pulsie na tyle, na ile to możliwe. Jeśli zadbamy, by nowa rodzina naszego psa „zagrała” z nami, to szansa na utrzymanie takiej wymiany informacji jest wyższa – a nasz spokój o psa większy.

Jeśli obawiacie się, że nie udźwigniecie takiej procedury, poszukajcie pomocy u lokalnych schronisk czy fundacji. Większość z nich zapewne nie będzie mogła przyjąć od razu psa właścicielskiego, ale szansa na pomoc w przeprowadzeniu procedury jest wyższa.

Owczarek

Adopcja

Decyzja o oddaniu, psa dla większości dojrzałych emocjonalnie ludzi, będzie trudna. I będzie wiązała się z dużymi kosztami, nie tylko tymi emocjonalnymi. Szczególnie, kiedy pomyślimy o całej procedurze adopcyjnej, możemy dojść do wniosku, że wcale nie jest to takie znowuż pójście na łatwiznę i szybkie załatwienie problemu.

Ale czasami naprawdę to najlepsza decyzja, którą możemy podjąć dla naszego psa. Osobiście, nigdy nie musiałam rozważać takiego scenariusza ( tfu, tfu, oby nie zapeszyć!), ale na ogół staram się nie oceniać i nie reagować emocjonalnie, kiedy ktoś pyta mnie o taką ewentualność.

Ktoś, kto podjął decyzję o szukaniu psu nowego domu, nie chce już tego psa. Taki truizm.
Ani moralizatorstwo, ani perswazje, ani nawet moje osobiste doświadczenia i wrażenia nie sprawią, że ten ktoś zachce tego psa magicznie z powrotem. A przynajmniej nie na długo.

Bardzo często najlepsze co możemy zrobić, to po prostu skupienie się na zabezpieczeniu dobrostanu najbardziej bezbronnej istoty w tym równaniu.

PS. Wszystkie zdjęcia, które ilustrują ten post, to zdjęcia suk, które ktoś, kiedyś oddał/wyrzucił i które dzięki temu znalazły nowe życie.