Beskid Niski, a raczej jego wschodnia część uznawana jest za jeden z najdzikszych rejonów w Polsce. I faktycznie, kochani tak jest. Podczas naszej wycieczki, nie licząc momentu kiedy szłyśmy przez Krempną, na szlaku nie spotkacie nikogo, a same szalki też jakby nieco zapomniane. Nie te, które znacie z Zakopanego, szerokie, często wybetonowane. Tam szlaki to wąskie ścieżki gdzieś między drzewami i trawami. Jakby nawet nieco celowo ukryte, po to, żeby nieproszeni goście ich nie odkryli, po to, żeby zawsze panował na nich spokój i cisza. Szlaki zarośnięte, przez które trzeba się przedrzeć, pełne wysokiej trawy, pokrzyw, ostrężyn i błota. Ale przez to szlaki piękne, bo… dzikie i tak bardzo niedostępne.
Nie chcemy opisywać Wam historii tamtejszego regionu, bo nie zrobimy tego tak dobrze jak Wędrowne Motyle. A uwierzcie nam, że warto nieco cofnąć się wstecz do czasów kiedy większość osad, miasteczek, dzisiaj wprost nieistniejących i zapomnianych tętniła życiem. Dlatego odeślemy Was tutaj: https://gdziewyjechac.pl/50506/wschodni-beskid-niski-ciekawe-miejsca-na-lemkowskich-szlakach-podkarpacia.html i tutaj też 😛 https://gdziewyjechac.pl/50507/wino-i-senne-miasteczka-po-bezdrozach-drogach-i-szlakach-handlowych-poludniowego-podkarpacia.html
A jak wyglądała nasza przygoda? Otóż nasza trasa zaczyna się w miejscowości, o ile można ją tak nazwać, Żydowskie. Kiedyś osada tętniąca życiem, dzisiaj praktycznie niezaludniona. Można tak naprawdę, tylko dostrzec fragmenty nieistniejących już domów, zdziczałe jabłonie, które kiedyś w czasach świetność tego miejsca tworzyły piękne sady.
I tu a chwilę się zatrzymamy. Jak wyobrażacie sobie rozpoczęcie wędrówki w Parku Narodowym. Bo ja zawsze mam przed oczami tłum ludzi, wielki parking i kolejki do kasy 😉 A wiecie jak jest w Magurskim Parku Narodowym? Otóż, nie ma kolejek, nie ma kas, nie ma nic, nie ma też parkingu. Jako, że był moment gdzie zerwał nam się zasięg w telefonie, gps nie działał a ja byłam przekonana, że zgubiłyśmy się, samochód zatrzymałam na środku „drogi” a raczej polnej już ścieżki, co więcej po chwili po prostu wrzuciłam wsteczny i zaczęłam cofać. W końcu zasięg się pojawił i okazało się, że jesteśmy we właściwym miejscu, ale pojawił się dylemat. Gdzie zostawić samochód. No i tak po chwili namysłu samochód zahaczył o wysokie trawy, fragment pola i uznałyśmy, że tutaj nie będzie nikomu przeszkadzać. Samochód został na przeciwko starego cmentarza, gdzie rozpoczynała się ścieżka przyrodnicza Kiczera im. prof. Jana Rafińskieg. Jedno z tych wyjątkowych miejsc. Tak psute, tak ciche, tak prawdziwe, że stojąc tuż przed wejściem, czując delikatny powiew chłodnego wiatru zaczynasz w pełni chłonąć magię Beskidu Niskiego. Wiesz, że będzie cisza, fa fantastyczna cisza, ten fantastyczny relaks oderwanie od codziennej rzeczywistości.
Jak się pewnie domyślacie, żeby wejść na teren parku należy wykupić bilet. Ale nie ma kasy, jest tablica z informacją, że należy wysłać SMS’a a w widomości zwrotnej otrzymacie kod, który posłuży za bilet. Koszt biletu? …. 4 zł. Dla mnie nie tylko genialne rozwiązanie, gdzie odrobina techniki pozwala na utrzymanie dzikiego klimatu, ale też przede wszystkim taka, otwartość, niekomercyjność nastawiona na ogromny zysk, zapraszająca do spędzenia z przyrodą wspólnego czasu. Takie powiedzenie chodź, pobądź z nami, chłoń wszystko co najlepsze, nie w tłumie ludzi w drodze do Morskiego Oka, tylko tutaj z nami w błogim spokoju, z dala od zgiełku i cywilizacji. Jak staniecie w tym samym miejscu co my, zrozumiecie o co chodzi.
My zdecydowałyśmy, że przejdziemy całą ścieżkę edukacyjną, która łącznie ma około 2,5 km i następnie wejdziemy na szlak zielony w kierunku Krempnej. Szlak zielony właśnie z Żydowskiego do Krempnej to jedyny moment gdzie pójdziecie asfaltową drogą miedzy domami. Niemniej tak naprawdę, nawet tam panuje maksymalny spokój, a dla osób, które potrzebują jeszcze kupić butelkę wody, jest fantastyczna okazja, bo przy głównym skrzyżowaniu znajdziecie sklep. Znajduje się tam również dyrekcja Magurskiego Parku Narodowego. Wy na tym skrzyżowaniu idziecie w lewo tym samym wchodząc na szlak żółty. Następnie dojdziecie do punku gdzie, szlak żółty idzie i w prawo i w lewo. No właśnie w Magurskim Parku orientacja to podstawa. Naprawdę można się tam zgubić, na drzewach znajdziecie często jeszcze stare oznaczenia. Wy odbijacie w prawo jeszcze chwilę idziecie miedzy domami aż skończy się betonowa droga i mniej więcej w tym miejscu należy odbić w lewo. Mocno trzeba pilnować tego punku, bo szlak w tym miejscu jest mocno zrośnięty i łatwo go przegapić. Pamiętajcie żeby skręcić przed ulami 😉 I tak właśnie wchodząc w gąszcz drzew wysokich traw idziecie w kierunku Przełęczy Hałbowskiej. Cały szlak to tak naprawdę też ścieżka edukacyjna. Po drodze miedzy drzewami, znowu pojawią się zapomniane, skąpane w liściach mogiły. Gdy dojdziecie do przełęczy z żółtego szlaku wejdziecie na czerwony a następnie należy odbić na zielony pieszy, który łączy się z żółtym rowerowym. I tutaj pojawił nam się problem, teoretycznie odbiłyśmy zgodnie z planem, ale nagle szlak został zagrodzony przez elektrycznego pastucha. Po powrocie do domu napisałyśmy maila do parku w tej sprawie i teoretycznie podobno można tam przejść, jak, niestety tego nie wiemy 😉 my wróciłyśmy do rozstaju dróg i poszłyśmy w dół wzdłuż pól. Ostatecznie wyszłyśmy w nieco innym miejscu, ale udało nam się dotrzeć do celu. Was zachęcamy do trzymania się szlaku, bowiem dzięki temu będziecie mogli zobaczyć przepiękną starą cerkiew, pod którą my, podjechałyśmy w dodrze powrotnej samochodem. Stara cerkiew jest niedaleko głównego skrzyżowania przy dyrekcji parku. I jak pewnie się domyślacie, do wsi Żydowskie wracacie zielonym szlakiem.
Trasa ma około 16km, nam marsz zajął około 6-7 godzin, ale kilka razy błądziłyśmy. Dobrze mieć ze sobą aktualną mapę, albo zrzuty z telefonu bowiem z zasięgiem bywa naprawdę różnie.
Naszym zdaniem to konieczne miejsce do odwiedzenia. Trasę oceniamy jako trudną, głownie ze względu na oznaczenia, fizycznie nie wymaga ona jakiegoś szczególnego przygotowania, ale dobre buty to zdecydowanie podstawa. Psiaki oczywiście muszą być na smyczy, ale są mile widziane. My na 100% tam wrócimy, mamy już nawet plan na kolejną wycieczkę.
około 16km około 5-7 godzin trudna