“Oooo no chodź do mamusi, moje kochane psisko, cały dzień mnie nie było….”

“No kto to przyszedł? Pani przyszła? No stęskniłam się za Tobą…”

Do której wersji Wam bliżej?

Kursanci, którzy przychodzą na szkolenie ze swoimi psiakami dzielą się często na dwie grupy. Ci, którzy mówią do swoich psów o sobie jako o mamie/tacie i ci, którzy mówią o sobie Pan/Pani. Dla mnie nie ma znaczenia w jaki sposób się nazywają, przecież to każdego indywidualna sprawa. Nie mniej jednak, jak to ze wszystkim – każdemu dogodzić się nie da. Zdarzają się tacy, których bardzo bije po oczach mówienie do psa jak do swojego dziecka. Ale są i tacy, którzy oburzają się na wiadomość, że traktujemy psa jak niewolnika mówiąc do niego “chodź do Pana”.

Dlaczego ludzie mówią do psa, jak do swojego dziecka? Chodzi tutaj raczej o to, że czują się być odpowiedzialni za tą istotę, tak samo jak rodzice czują się odpowiedzialni za swoje pociechy. I to wcale nie jest tak, że “mamą” nazywają się tylko sfrustrowane i samotne posiadaczki Maltańczyków. Spotykam mnóstwo osób, które na pierwszy rzut oka nie wyglądają na takich, którzy całą swoją “ojcowską” miłość mogliby przelać na psa. Który swoją drogą też nie jest typowym psiakiem słodziakiem, a wręcz przeciwnie – 40 kg bykiem, które swoje może mieć za pazuchą. Nazywamy się psimi rodzicami też dlatego, że kochamy! Kochamy nasze psiaki za wszystko i pomimo wszystko, poświęcamy im czas i zależy nam na tym, żeby były z nami szczęśliwe.

Hejt pojawiający się na “psie matki wariatki” wynika z błędnego przekonania, że niektórzy to najchętniej by wrzucili psa do wózka, założyli smoczek i pieluchę. Nie wiem skąd takie przekonanie. Ja bym tam mojego psa do wózka nie zmieściła, poza tym raczej nie specjalnie by mu się to podobało. I w sumie nigdy też nie spotkałam nikogo kto przez park popylał z psem w wózku. Mam wrażenie, że to mit, który został wymyślony po to, żeby stworzyć gównoburzę.

No a jeśli ktoś mówi o sobie Pan czy Pani… Czy to jest coś złego? Czy komuś dzieje się od tego krzywda? Czy jakiś pies czuje się ubezwłasnowolniony (:D) z racji tego, że słyszy “Pańcia przyszła”. Podejrzewam, że dla niego to nie ma żadnego znaczenia, najważniejsze że jest szczęśliwy.

Myślę, że nie warto szufladkować ludzi ze względu na to jak odnoszą się do swojego psa. Na tym naszym “Psim Świecie” jest mnóstwo innych, ważniejszych problemów, które bezpośrednio wyrządzają krzywdę psom i to na nich powinniśmy się skupiać zamiast sztucznie naprawiać świat, bo ktoś bezprawnie nazwał się matką swojego psa.